poniedziałek, 23 września 2013

ROZDZIAŁ 14 - "Kto to Driffers?"

Siedziałam z Justinem na komisariacie od niecałej godziny. Nerwowo bawiłam sie palcami. Justin został o coś posądzony, lecz nikt nam nie chciał nic powiedzieć. Dlaczego? Nie wiem. Chłopak nie był aż tak zdenerwowany, bardziej zdezorientowany całą tą sytuacją. Dlaczego mi sie wydaje, że on już zna to miejsce?
- Czy mógłbyś mi powiedzieć, co ja kurwa tu robie?! - warknął Justin w kierunku policjanta.
- Grzeczniej. - odparł podnosząc wzrok na chłopaka, a następnie wrócił do dalszego wypełniania papierów. Justin przeklnął pod nosem i oparł łokcie na kolanach, a wzrok wlepił w podłogę. 
- Wszystko będzie dobrze. - próbowałam go pocieszyć i położyłam dłoń na jego plecy, pocierając je.
- Nawet nie wiem, o co chodzi. - burknął i podniósł głowę, by spojrzeć na mnie. - Idź do domu. Nie ma sensu, byś tu siedziała. - odparł po chwili.
- Nie! - krzyknęłam stanowczo i wyprostowałam plecy. 
- Twoi rodzice niedługo wrócą. - próbował mnie przekonać. Nasze oczy na siebie spojrzały. Jego były pełne troski i żalu, jakby nie chciał, bym dowiedziała sie, że ma coś wspólnego z policją. Jednak miał racje. Nie mogłam wrócić później niż moi rodzice, bo wiadomo, jakby sie to skończyło. W dodatku Chloe nie odzywała sie ani razu, i sie o nią martwię. Mam nadzieje, że siedzi teraz w domu i pisze z tym swoim Ash'em, albo wpieprza tonę słodyczy. Postanowiłam wrócić do domu, jak tylko sie dowiem, co dalej z Justinem.
- Okej, ale nie teraz - skinęłam głową i przytuliłam sie do chłopaka, który po chwili objął mnie swoimi ramionami i ucałował czule czoło. Siedzieliśmy w ciszy, czekając na dalsze instrukcje faceta w mundurze. Po jakimś czasie wstał i wszedł do pomieszczenia obok. Po chwili z niego wyszedł z jakimś mężczyzną.
- Kurwa. - przeklnął Justin, gdy rozpoznał jego twarz. To był Matt. Rzucił w naszą strone ostre spojrzenie, a następnie uśmiechnął sie figlarnie. Coś kombinował, jestem tego pewna.
- Panie Bieber. - zaczął policjant, a ja i Justin automatycznie wstaliśmy z miejsca.
- Mów mi Justin. - zażartował, po czym dałam mu kuksańca w bok, na znak by sie uspokoił, bo to nie jest najlepszy moment.
- To nie przedszkole, Bieber. - postawił akcent na ostatnim słowie. Justin miał skupiony wzrok na chłopaku przed nami. Miał kilka siniaków, zabandarzowaną głowę i kilka zadrapań. To nieprawdopodobne, by tak został potraktowany przez Justina. Tego, który jest przecież taki kochany i opiekuńczy dla mnie. To było jak wyrwanie z innego świata. 
- Po co mnie tu trzymacie? - przerwał niezręczną ciszę szatyn, patrząc z uwagą na policjanta. Próbował ignorować Matt'a, jednak nie zbyt sie mu to udawało.
- Ten oto mężczyzna - wskazał na rannego. - został pobity. - Jedno już sie wyjaśniło. Kolejne zagadki prosze. - Jest to lekkie uszkodzenie ciała, jednak jest to wykroczenie.
- I co w związku z tym? - zakpił Justin.
- Twierdzi, że to ty go tak urządziłeś. - wyjaśnił. Justin prychnął na słowa mudurowego i odwrócił sie na pięcie by wyjść. Byłam zdziwiona jego reakcją. - Bieber! - krzyknął i pobiegł za chłopakiem. Również chciałam to zrobić ale zostałam złapała.
- Zostaw go! To kutas! - krzyknął Matt, szarpiąc mnie za ramię.
- Nie mów tak! - broniłam go, próbując sie wyrwać z rąk mojego byłego, jednak on ścisął mnie jeszcze mocniej, powodując, że każdy następny ruch, był bardziej bolesny.
- Nic nie rozumiesz Amy! Ten palant nie dorównuje mi do pięt! - krzyczał, jakby mnie to miało przekonać. 
- Jesteś wstrętnym egoistą! - krzyknęłam, wyrwałam sie z uścisku i oddaliłam kilka kroków. - On jest lepszy niż ty! Przynajmniej mnie nie zranił. - wytknęłam mu, wspominając tą sytuacje.
- Jeszcze.. - odpowiedział tylko, a ja próbowałam walczyć ze łzami. Ludzi potrafią być okrótni.

Znalazłam Justina wyszarpującego się z rąk policjantów. Krzyczał i klnął pod nosem. Nie wiedziałam co zrobić, pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Podeszłam bliżej. Byłam jakieś dwa metry od nich. 
- Zostaw mnie kurwa, nic nie zrobiłem! - krzyczał chłopak, marszcząc czoło z bólu, jakie zadawał mu jeden z funkcjonariuszy policji, wykrzywiając mu rękę. Aż ścisnęło mnie w żolądku, jak zobaczyłam Justina, który cierpi. Szybko chwyciłam twarz chłopaka, aby skierował ją na mnie. Uspokoił sie, gdy poczuł mój dotyk. Popatrzyłam w jego brązowe oczy.
- Nie wiem co robisz, a rób tak dalej. - odparł z kpiną jeden z mężczyzn, co zupełnie zignorowałam.
- Justin, posłuchaj mnie. Pozwól wyjaśnić sprawę i nie rób sobie kłopotów. - uspokoiłam go. - Musze iść teraz do domu, ale wróce za dwie godziny. W razie czego dzwoń do mnie. - odparłam, przenosząc mój wzrok na jego usta. Po chwili złączyłam nasze wargi razem, nie przejmując sie obecnością innych ludzi. Justin  ujął moją twarz w dłonie. To było niesamowite. Kolejny raz. Jednak zanim pocałunek stał sie bardziej namiętny, policjanci oderwali nas od siebie, prowadząc chłopaka do budynku, a mnie zostawiając samą na środku ulicy. 

Wracając do domu, zastanawiałam sie o co chodziło Matt'owi. On jest hamskim dzieciakiem, ale po co miałby mówić rzeczy, które by mnie zraniły? Sam mówił ze mnie kocha, jednak nie okazuje tego w najlepszy sposób. A Justin mi tego nie mówił, a to okazuje. To dziwne. A może wcale tak nie jest? Może sobie tylko to ubzdurałam? Nie mam pojęcia jak patrzeć na tą sytuacje. Po drodze pomyślałam ze kupię kilka bułek na śniadanie. Zaszłam do piekarni niedaleko kwiaciarni, która znajdowała sie mniej wiecej w połowie drogi. 
- Dzień dobry Amy. - starsza kobieta pracująca w tej branży posłała mi sympatyczny usmiech, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia.
- Dzień dobry Emmo. - powitałam ją. - Poproszę kilka bułek. - oznajmiłam przyjaźnie, wyciągając kilka drobnych z kieszeni spodni.
- Oczywiście. - odparła i odwróciła sie po małą plastikową reklamówke, do której włożyła świeże pieczywo. - Co u rodziców, Chloe? - zapytała.
- Dobrze. - odparłam krótko. - Tata dużo pracuje, a mama była ostatnio u ciotki. - poinformowałam.
- A co u niej? 
- Jakoś sie trzyma. - usmiechnelam sie.
- Twoje bułki. Dolar piętnaście. - powiedziała, wręczając mi siatkę.
- Dziękuje. Do zobaczenia. - odpowiedziałam wręczając jej gotówkę i wyszłam z piekarni, kierując sie prosto do domu. Kobieta, która tu pracuje, to przyjaciółka rodziny. Emma Cambrige, bo tak sie nazywa, to starsza kobieta koło pięćdziesiątki. Zajmowała sie mną i Chloe jak byłyśmy małe. Doskonale ją znamy. Wracając do domu, modliłam sie, żeby rodziców nie było w domu. To było by koniec wszystkiego. Wiem, że dramatyzuje, ale taka jest już moja natura.
- Chloe, jestem! - krzyknęłam na cały dom, przekraczając jego progi, jednak odpowiedziało mi jedynie echo. Zdjęłam buty, a pieczywo położyłam na stole w kuchni, a następnie stąpając po drewnianych schodach skierowałam się w kierunku sypialni. Chciałam zajrzeć do siostry, by poinformować ją o moim powrocie. Może spała, może była czymś zajęta i nie słyszała. Zwykle by odkrzyknęła coś w stylu "Jezu, po co". Zajrzałam do jej małego pokoju. Nie było jej tam. Zastałam natomiast bałagan. Ubrania były wszędzie porozrzucane, krzesło stało praktycznie do góry nogami, poduszki na podłodze, kołdra zwisała z łóżka, kilka książek na podłodze, a reszta porozrzucana na biurku. Wiem, że moja siostra jest bałaganiarą, ale wyglądało, jakby przeszło tu tornado. W tym całym bałaganie jednak nie było dziewczyny.
- Chloe! - zaczęłam wołać jej imię. - Chloe, do cholery gdzie ty jesteś?! - niecierpliwiłam się i chodząc po pomieszczeniach szukałam tej dziewuchy. Przetrząsnęłam cały dom, jednak nigdzie jej nie było. Szybko wybrałam numer jej komórki. Jeden sygnał, drugi, trzeci, czwarty..
- Połączenie zostało przerwane. - głos automatycznej sekretarki odezwał się w telefonie.
- Cholera! - krzyknęłam. Zaczęłam sie o nią bać. Przynajmniej wtedy tylko to mi przyszło do głowy. Postanowiłam przeszukać jej rzeczy. Zaczęłam od ubrań. Dziwnie pachniały, jakby tytoniem, ale przecież ona nie pali! Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Szybko rzuciłam wszystkie ubrania do jej szafy, nie zawracając sobie głowy ułożeniem ich. Jednak na jednej z bluzek zauważyłam małe plamy krwi. Popatrzyłam na nią wzrokiem co-do-cholery-sie-tu-dzieje, ostrożnie oglądając czerwone zabrudzenie. Schowałam koszulkę do swojej torby, a następnie w większym zdenerwowaniu przeszukiwałam resztę jej rzeczy. Na jednej z poduszek również była krew, ale mniejsze plamy. Na książce od biologi była wypalona dziura.. papierosem. Miałam przeczucie, że ona nie była dziś sama. Oby jej się nic nie stało, nie darowałabym sobie tego. Książkę również schowałam do torby. Następnie wyciągnęłam kolejny raz telefon i wybrałam numer mojej siostry, próbując sie dodzwonić, jednak sytuacja się powtórzyła. Nie dałam jednak za wygraną i zadzwoniłam jeszcze kilka razy, ale i tym razem nie dało do żadnego efektu.
- Jesteśmy! - głos rodziców odbił sie echem po całym domu, na co lekko podskoczyłam. Przeczesałam swoje włosy dłonią i zdenerwowana chwyciłam swoją torbę. Wpadłam do swojego pokoju, zabierając kilka nowych ciuchów i ruszyłam do łazienki, by nie było żadnych podejrzeń. Po za tym musiałam się trochę odświeżyć, znowu. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic, odkręcając wodę. Szybko ale dokładnie umyłam swoje ciało, używając jabłkowego żelu pod prysznic. Zgrabnymi ruchami wyszłam z kabiny prysznicowej i wytarłam sie starannie, a następnie założyłam bieliznę, czarne legginsy, biały top i koszulę w czarno-czerwoną kratkę. Spoglądając w lustro, ujrzałam nikogo innego jak pandę. Zapomniałam zmyć makijaż, który rozmazał mi się na pół twarzy. Chwyciłam pojedyncze waciki oraz krem do makijażu i zmyłam jego resztki, a następnie nałożyłam nowy, lekki, by tylko podkreślić oczy, a na nałożyłam bezbarwny błyszczyk. Chwyciłam telefon i wysłałam do Justina sms-a.

"Ile potrzeba na kaucję? Musisz mi pomóc, to pilne."

Zabrałam wszystkie swoje rzeczy z łazienki i wróciłam do swojego pokoju, kładąc swój tyłek na rogu łóżka. Myślałam, jak dowiedzieć się, gdzie jest moja siostra. Wpadłam na pomysł, by zadzwonić do jej chłopaka. Jednak nie miałam jego numeru. W tym celu poszłam przeszukać szuflady Chloe. Musiała mieć gdzieś zapisany jego numer, oprócz w telefonie. Szukając odpowiedniej informacji, napotkałam się na jakiś medalion, a właściwie nieśmiertelnik. Byłam pewna, że gdzieś już go widziałam, jednak nie mogłam sobie przypomnieć dokładnie. Schowałam go do tylnej kieszeni spodni. Po chwili poszukiwań znalazłam odpowiedni notes, gdzie były zapisane wszystkie kontakty mojej siostry. Przejrzałam go z grubsza i dowiedziałam się, że nadal utrzymuje kontakty z Beth, jej przyjaciółką z przedszkola, swoim byłym, ale również i numer Justina tam był. To dziwne, przecież znają się kilka dni, a on już dał jej swój numer? Dziwne to było. Jednak znalazłam też numer Asha, który wystukałam w swoim telefonie i wróciłam do swojego pokoju, zabierając notes ze sobą. Po kilku sygnałach, usłyszałam jego głos.
- Halo?
- Cześć, tu Amy, siostra Chloe. Widziałeś się z nią dziś, lub wczoraj wieczorem? - zapytałam zdeterminowana znaleźć siostrę.
- Ee nie. - odparł szybko. - A co?
- Zniknęła. - odpowiedziałam.
- Może poszła do koleżanki, albo do sklepu?
- Nie sądzę. W jej pokoju znalazłam plamy krwi i jakiś nieśmiertelnik. - odparłam, na co on milczał. Po chwili jednak się odezwał.
- Kurwa. - przeklnął, ledwo słyszalnie.
- Co? - zdziwiłam się.
- Nic, musze kończyć. - oznajmił zdenerwowany i rozłączył się, zostawiając mnie w niepewności. Widział coś? Jeszcze raz do niego zadzwoniłam, jednak odrzucił połączenie. On jest pokręcony. BLING BLING. Przyszedł sms od Justina.

"Nie musisz za mnie płacić, poradzę sobie. Co się stało?"

Oczywiście, że muszę za niego zapłacić, inaczej mi nie pomoże. Teraz pieniądze nie grały roli. Szybko wystukałam odpowiedź.

"Mów ile, to ważne. Opowiem Ci, jak sie spotkamy."

"200$"

"Będę niedługo."

Po wymianie kilku wiadomości wzięłam odpowiednią gotówkę z mojej skrzynki w szafie i schowałam ją do torby, którą zarzuciłam na ramię. Wpakowałam tam jeszcze czarną bluzę, na wszelki wypadek, i wyszłam z pokoju. Ze spuszczoną głową ruszyłam ku drzwi. Pech chciał, że spotkałam rodziców.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszałam zaciekawiony głos matki.
- Idę do Carly, będziemy się uczyć. - odpowiedziałam, przypominając sobie, że miałam do niej iść. Teraz będę musiała wymyślić kłamstwo dla mojej przyjaciółki. Świetnie.
- A gdzie jest Chloe? - zauważyła, rozglądając się na boki.
- Poszła do przyjaciółki. - skłamałam.
- Której? - dopytywała się, mrużąc na mnie oczy. Nienawidziłam tego spojrzenia.
- Emm Beth. - powiedziałam pierwsze imie, które mi przyszło na myśl. Ugryzłam się w język, bo mama nie zna żadnej dziewczyny o takim imieniu.
- Ta Beth? Ta, z którą chodziła do przedszkola? - zdziwiła się, jednak wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Mama lubiła tą dziewczynę. Dużo czasu małe spędzały razem i świetnie się dogadywały. Jednak potem kontakt się urwał, gdy Beth poszła do innej szkoły, niż Chloe. Bardzo to przeżyły jako siedmiolatki. Sama się zdziwiłam, gdy ujrzałam jej imię w notesie mojej siostry.
- Tak, nadal utrzymują kontakt. - uśmiechnęłam się w duchu, że mi uwierzyła. - Muszę już iść, Carly na mnie czeka. - oznajmiłam, by wyrwać się od pytań mamy i założyłam trampki na nogi, gotowa do wyjścia.
- Dobrze, tylko nie wróć późno. Jutro szkoła. - wtrącił się tata, wychylając z salonu.
- Wieeem. - odparłam wywracając oczami i wyszłam z domu, śmiejąc sie sama do siebie. Jednak ten humor szybko znikł z mojej twarzy, przypominając sobie, gdzie idę i co potem będe robić. 


- Na prawdę nie musiałaś tego robić. - powiedział Justin, gdy już wyszliśmy z komisariatu.
- Z więzienia byś mi nie pomógł. - burknęłam, przewracając oczami.
- Fakt. - zaśmiał się, wlepiając wzrok w chodnik. Popatrzyłam na niego kątem oka.
- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - przygryzłam wargę, po czym spoliczkowałam się w myślach za takie pytanie. Chłopak podniósł wzrok na mnie, a moje policzki się zaróżowiły.
- Pewnie.. że.. tak. - wydukał trochę zdezorientowany. Uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił.Szliśmy chwilę w ciszy, po czym przypomniałam sobie, o co miałam go poprosić.
- Justin? - szepnęłam, a łzy prawie wydostały się na zewnątrz.
- Tak? - popatrzył na mnie z troską i lekkim zakłopotaniem.
- M-muszę Ci coś powiedzieć. - wydukałam. Widział, że jest mi ciężko o tym mówić, więc przystanął i chwycił moją twarz w dłonie. Otworzyłam oczy by zobaczyć jego brązowe, pełne blasku. Otarłam szybko łzy dłonią, by przyprowadzić siebie do porządku, a następnie biorąc głęboki wdech, zrelaksowałam się na tyle, by móc coś powiedzieć. - Chloe zaginęła.
- Co? Jak to? - zdziwił się. Był trochę przestraszony, kto by nie był. Zaginęła piętnastolatka!
- Znalazłam to w jej pokoju. - oznajmiłam i wyciągnęłam z torby jej koszulkę, pokazując plamy Justinowi. Chwycił ją w dłonie, uważnie oglądając każdy skrawek materiału. 
- Cholera. Co to kurwa jest?! - warknął jakby sam do siebie.
- To nie wszystko. - powiedziałam i wyciągnęłam książkę, a następnie otworzyłam na właściwej stronie. Justin patrzył na mnie pytającym wzrokiem i chwycił ją, a ja wyciągnęłam nieśmiertelnik. Był w kształcie koła, na nim były wygrawerowane jakieś wzroki i duże "D". Gdy to zobaczył, zacisnął pięści i szczęke, czując gniew. - Ty coś wiesz, prawda? - zapytałam po chwili.
- Chodź. - złapał mnie za nadgarstek i poprowadził w nieznaną mi stronę.

Po dwudziestominutowej jeździe samochodem dotarliśmy do jakiś magazynów na obrzeżach miasta. Nie podobało mi się to miejsce, jednak muszę znaleźć siostrę.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam z niepokojem. Justin nic nie odpowiedział. Chwycił mnie za rękę, zmuszając bym szła za nim. Chwile potem staliśmy przy blaszanych drzwiach, w które zapukał szyfrem. Drzwi otworzył mu wysoki, łysy mężczyzna, wyglądający jak typowy bandzior. Spojrzał na mnie z pogardą, jednak nic nie mówił. Justin wszedł do środka, pociągając mnie za sobą. Pomieszczenie wyglądało jak opuszczona hala. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny i tytoniu, który od razu wypełnił moje nozdrza, wywołując dziwne uczucie w żołądku. Przy stole siedziało kilku mężczyzn, którzy grali w karty, popijając piwo i sącząc papierosy. Usłyszawszy kroki Justina zwrócili ku nas oczy.
- Yo Jus, co to za dziwka? - prychnął jeden z nich, wyglądający jak wielka beczka. Skrzywiłam się na to porównanie, jak chłopak.
- Zamknij się. Potrzebuję waszej pomocy. - syknął.
- Chętnie. - wstał drugi, podchodząc do nas, rozbierawszy mnie wzrokiem. Poczułam tym razem odruch wymiotny.
- Kurwa nie o nią chodzi! - Justin zacisnął mocniej moją dłoń, przesuwając mnie za siebie i piorunując faceta wzrokiem. - I nie warzcie się jej dotykać! - ostrzegł. Poczułam się bezpieczniej.
- Mów o co chodzi, albo się stąd wynoś, a nie powietrze zatruwasz! - wtrącił się kolejny. Wyglądał na najmłodszego z nich, może był w wieku Justina, jednak o wiele niższy. Trochę mnie to rozbawiło, że taki mały "karzełek" mu podskakuje.
- Jej siostra została porwana. - oznajmił, wskazując kciukiem na mnie.
- A my Ci po co? - prychnął pierwszy, popijając piwo.
- Została porwana przez Driffers. - powiedział śmiertelnie poważnie, a wszystkie oczy zostały skierowane na niego.
- Justin? Kto to Driffers? - zapytałam, przełykając głośno ślinę. To jakiś gang, czy coś? I co chcieliby od mojej siostry?
- To gang Santorio. - odparł, zaciskając szczękę jeszcze bardziej. Nagle zrobiło mi się słabo...

-------------------------------------------
PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
Mam wyrzuty sumienia, że minęło aż tyle czasu od poprzedniego rozdziału. Najpierw bark weny, potem spontaniczny wyjazd, potem znów bark weny, choroba i dopiero dziś się za to zabrałam. Na prawdę przepraszam! Mam nadzieję, że chociaż rozdział się podoba. 

I proszę o komentarze, czy mam nadal kontynuować to opowiadanie, czy ktoś jeszcze czyta..

Jeszcze raz przepraszam,
Shinn_x

20 komentarzy:

  1. NAWET MI TU NIE MYŚL O ZAPRZESTANIU PISANIA!!!
    ROBISZ TO GENIALNIE!!! ROZDZIAŁ WYŚMIENITY!!!
    Fakt szkoda tylko, że tak długo Cię nie było, ale wytłumaczyłaś się a wcześniej się to nie zdarzało, więc jest ok. ;)
    Jestem cholernie ciekawa co się wydarzy dalej. Czyli ten gang ma coś wspólnego z tym nachodzącym ich wcześniej gościem? O mamo!
    Nieźle to wymyśliłaś.
    ALE CO DO CHOLERY Z TYM ASHEM?? CO ON WIE?!?!?!
    JEST W TO ZAPLĄTANY?? A MOŻE SPOTYKA SIĘ TYLKO Z CHLOE ŻEBY DOKOPAĆ PRZEZ GANG, Z KTÓRYM MA KONTAKTY AMY I JUSTINOWI??
    ALE WĄTPIĘ ŻEBY Z NIEGO BYŁ AŻ TAKI BANDZIOR, PRAWDA??
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY!!!
    A, no tak... DZIĘKUJĘ, ŻE ROZDZIAŁ TAKI DŁUGI ;3
    @Zaniloliry_wife

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha jakie rozkminy :D I mi się właśnie wydaje, że krótki :o może przez te opisy, których jest tym razem więcej :) i dziękuję ;*

      Usuń
  2. Kontynuuj !! *o*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju...cudowny jest! ♥ ;)
    kocham to opowiadanie *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to ajbatssyhw @d0perihanna

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow dzieje sie !! :DD Czekam na kolejny !! :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku *-* czekałam tyle czasu na taki świetny rozdział ^-^ Cudo ! Warto było poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny, i oczywiscie, ze kontynuuj. Cudo *_*//@NoughtyButNice3

    OdpowiedzUsuń
  8. KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM :*********

    OdpowiedzUsuń
  9. ja czytam! :D pisz dalej bo świetnie ci idzie, kocham to ff *__*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kooooocham *.* taak jaram się . A teraz Olaa zgadnij kim jestę fhdhdbdhsbdhdbsshxbxh kc <3

    OdpowiedzUsuń
  11. ja czytam! i mam nadzieję, że niedługo będzie następny. ;D
    oni są cudowni. co prawda, nie są razem (no chyba, że coś przegapiłam. no bo przecież nie zapytał się jej czy chce być jego dziewczyną) ale dogadują się jak stare dobre małżeństwo. no po prostu brak słów. nie wiem co mogę jeszcze na pisać.
    a nie jednak wiem. szybko następny!

    zapraszam do siebie:
    http://www.wystarczyjednoslowo.blogspot.com/
    nowy rozdział
    buźka! :*

    myofficial

    OdpowiedzUsuń
  12. jhdfilgfhgskjdsyfugbhcgjbxczxn Cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudo.. Poproszę idealnie! @Lady_Miii ja juz chcę kolejny rozdział! Hshsgaksjak *_______*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam miało być 'po prostu' a nie poproszę. Sorka. @Lady_Miii

      Usuń
  14. o boooze no nareszcie skarbie dodalas.komentarz cudowny no az przeczytalam dwa razy :D
    czekam na kolejny @luvmyyzayn

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przepraszaj, najważniejsze, że opowiadanie jest ZAJEBISTE, Boże to sie robi takie ansjjsbsjzjsnsnsjjs ;o że o ja, normalnie brak słów. @Paulaa9999

    OdpowiedzUsuń
  16. http://your-love-heals-my-scars.blogspot.com/ <----------- wpadniesz na mojego bloga?

    OdpowiedzUsuń