sobota, 31 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 13 - "Myślałem, że darzysz mnie jakimś uczuciem."

Po krótkiej podróży samochodem, dojechaliśmy do małego osiedla, na obrzeżach miasta. Przez całą jazdę śmialiśmy sie, rozmawialiśmy. Było naprawdę sympatycznie. Justin otworzył mi drzwi i podał rękę, gdy wysiadałam z jego auta. Posłałam mu wdzięczny uśmiech. Wziął mnie pod ramię i ruszyliśmy do jednej z kafejek, którą dopiero teraz zauważyłam. Weszliśmy do środka, a ciepłe powietrze wydostające sie z pomieszczenia, zderzyło sie z naszymi ciałami. Usiedliśmy na przeciwko siebie przy jedym ze stolików. 
- Na co masz ochotę? - zapytał chłopak, podając mi kartę Menu. Chwyciłam niewielką książkę i zaczęłam czytać jej zawartość. 
- Shake czekoladowy. - odparłam po chwili namysłu, gdy zauważyłam, jak jedna z kelnerek podeszła do naszego stolika. Dziewczyna zapisała to w notesie, a następnie skierowała sie do chłopaka.
- A ty?
- Nic, ale poproszę dwie słomki do tego shake'a. - oznajmił i puścił oczko w moją strone. Kelnerka skinęła głową i oddaliła sie od nas. 
- Chcesz być bardziej romantyczny? - zapytałam uśmiechając sie do niego. Wiem, co kręcił.
- A nie działa? - odpowiedział pytaniem, po którym sie trochę zarumieniłam.
- Jesteś typowym chłopakiem. - zażartowałam i wytknęłam mu język.
- I tak wiem, że na Ciebie działam. - odparł podpierając sie łokciami na stoliku, a po chwili złączył nasze dłonie. 
- Mieliśmy iść na imprezę. - zauważyłam, próbując nawiązać temat do rozmowy. 
- Sądziłem, że mieliśmy iść na randkę. - odpadł i oblizał seksownie usta, wychylając oczy zza okularów, po raz pierwszy.
- Ale.. - zaprotestowałam, jednak po chwili namysłu zamknęłam usta, co wyglądało pewnie dziwnie w oczach Justina. Chłopak zaśmiał sie uroczo, a jednocześnie seksownie.
- Lubie jak jesteś nieśmiała. - odparł patrząc mi w oczy, cały czas ukazując swoje białe zęby. Na jego uwagi zarumieniłam sie, co pewnie dało mi kolejne powody do chichotu. Po chwili przyszła kelnerka z naszym zamówieniem.
- Oto wasz shake. - odparła rudowłosa dziewczyna, podając nam dużą szklankę napoju.
- Dzięki Trish. - odparł Justin, uśmiechając sie do dziewczyny przyjaźnie. Domyślam sie, że oni sie znają, a Justin jest tu dość częstym gościem. Kelnerka oddaliła sie od nas, wracając do swojej pracy. 
- Znasz ją? - zapytałam, gdy była już w bezpiecznie oddalonej pozycji. 
- Tak, jest z nami w paczce. Kiedyś wszystkich poznasz. - odpadł chłopak, wkładając dwie słomki do wysokiego naczynia. A więc on chce mnie poznać z jego znajomymi? To chyba dobry krok. Ciekawe ku czemu.
- Chętnie. - westchnęłam i przysunęłam do siebie naczynie, a następnie upiłam łyk zimnego napoju, nie odrywając wzroku od chłopaka. Po chwili przybliżył sie do mnie, rozkoszując sie smakiem shake'a, równocześnie patrzył mi w oczy. Zawsze zastanawiały mnie jego tęczówki. Zazwyczaj były piwne, czasem jednak ich odcień sie pogłębiał i były intensywnie brązowe, jeszcze w innym świetle wpadały w odcienie szarości. Jednak nie ważne jakiego koloru były. Ludzie mówią, że powinno sie pokochać przedewszystkim oczy, bo tylko one zostają takie same na zawsze. Ale czy kochałam oczy Justina? Oczywiście, były interesujące, uwielbiałam je! 
- Jesteś urocza. - odparł nagle chłopak. Jego słowa spowodowały u mnie silny rumieniec. To było miłe, co mówił. Prawił mi co jakiś czas komplementy, po których zawsze sie rumieniłam. Zawsze byłam cichą i nieśmiałą dziewczynką. Od drugiej klasy gimnazjum postanowiłam być bardziej otwarta na ludzi, odważniejsza. Udawałam. Nigdy taka nie byłam. Dobra ze mnie aktorka, jeżeli chodzi o uczucia i emocje. Jestem pokręcona, wiem. Może kiedyś będę sobą, kto wie? Na razie jest dobrze.
- Idziemy? - przerwał nagle Justin, po moich dłuższych przemyśleniach. Szybka ta "randka". No trudno, może ciąg dalszy będzie na imprezie? Mam nadzieje.

~•••~

Dojechaliśmy do jakiegoś parku. Justin z bagażnika samochodu wyjął kosz i koc. 
- Piknik? - pisnęłam z zachytu, patrząc na zawartość wilkinowego koszyka. Uwielbiałam pikniki! Jak byłam mała, co tydzień jeździliśmy z rodziną na łąkę za miastem i tam rozkładaliśmy wielki czerwony koc, a na nim układaliśmy smakołyki, które wcześniej przygotowaliśmy razem z mamą. Zawsze to była świetna zabawa. 
- Tak. - uśmiechnął sie szatyn, zamykając bagażnik. - Lubisz pikniki? - zapytał i wziął mnie wolną dłonią za rękę, wcześniej chowając kluczyki od samochodu do kieszeni spodni.
- Uwielbiam! - klasnęłam w dłonie, na co zachichotał. Zachowywalam sie pewnie jak dziecko, sądząc po jego rozbawionej minie. Najpierw zabrał mnie na shake'a, teraz piknik, a gdzie ta impreza? Nie wiem, czy coś kręci, czy to jakaś gra, czy po prostu jestem niecierpliwa. Pewnie to trzecie. Muszę wyluzować i korzystać z mojego czasu z Justinem. Sam mówił, że to randka, a ja jestem bardzo podekscytowana tym wieczorem. Co mnie czeka? Znaleźliśmy wolne miejsce na koc. Było dużo par, które urządzoło sobie teraz taką kolację pod gwiazdami. Według mnie to romantyczne. Rozglądałam sie wokół, podczas gdy Justin rozkładał posiłek. Po chwili usłyszałam lekki huk i zobaczyłam, jak chłopak otwiera szampana. Nalał alkohol do wysokich kieliszków, jakie podają na przyjęciach, a następnie wręczył mi jeden z nich. Stuknęliśmy szklanymi naczyniami o siebie.
- Nasze zdrowie. - powiedział słodko.
- Nasze zdrowie. - powtórzyłam cicho.

~•••~

Po pikniku udaliśmy sie do lokalu, umieszczonego około sto metrów od pola. Zostawiliśmy koc na trawie, jedynie jedzenie schowaliśmy do bagażnika, by sie nie zepsuło. W budynku było pełno bawiących sie ludzi, w rytm zapodanej muzyki przez DJ-a. Był nim chłopak z dredami, miał około dwudziestu lat. W tłumie zobaczyłam kilku ludzi z mojej szkoły. Od razu grymas pojawił sie na mojej twarzy. Jednak, gdy byłam z Justinem, chciałam sie po prostu dobrze bawić. Tańczyliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy sie. Spędziliśmy miło czas razem. Po kilku tańcach, podeszliśmy do baru.
- Czego sie napijecie? - zapytał chłopak z burzą czarnych loków na głowie, który stał za ladą i wycierał szklanki. Wzrok obu przeszedł na mnie, dając mi do zrozumienia, że ja mam pierwsza wybrać.
- Tequilla. - odpowiedziałam po chwili namysłu i oparłam sie o ladę baru.
- Dwa razy. - oznajmił Justin, posyłając loczkowi uśmiech to-sie-zabawimy. Następnie popatrzył na mnie z iskrą w oku, kładąc swoją dłoń na moim kolanie, na co zachichotałam i odwróciłam sie plecami do barmana, obserwując ludzi wokół. Na moje nieszczęście zobaczyłam osobę, której widok najmniej mnie cieszył. Zauważył mnie. Szybko odwróciłam sie w drugą stronę. Miałam niespokojny wyraz twarzy i nerwowo uderzałam palcami w twardą powierzchnię blatu. 
- Coś nie tak? - zapytał Justin, pocierając moje ramię.
- Matt tu jest. - odparłam z niesmakiem i popatrzyłam sie w tamtą strone. Chłopak zrobił to samo i ze skupieniem na twarzy szukał tego idioty.
- Nie przejmuj sie nim. To jest tylko nasz wieczór. - próbował mnie pocieszyć i przybliżył sie, by musnąć mój policzek. Uśmiechnęłam sie w duchu i postanowiłam zrobić tak, jak on radził.

~•••~

Po paru drinkach rozszaleliśmy sie na dobre i tańczyliśmy do każdej piosenki. Byliśmy parą parkietu. 
- Poproszę DJ-a o lepszą muzykę. - odparł Justin z wyraźnym rozbawieniem na ustach i udał sie w we wskazanym kierunku. Skinęłam lekko głową i oparłam sie rękami o stół z przekąskami i napojami. Na moje nieszczęście zostałam zauważona przez mojego eks, Matt'a. Dlaczego on zawsze sie kręci tam, gdzie ja?
- Hej. Ślicznie wyglądasz. - oznajmił blondyn, gdy był już wystarczająco blisko mnie, bym mogła go dosłyszeć. Nic nie odpowiedziałam, zamiast tego, odwróciłam sie do niego plecami, ignorując go zupełnie. Przynajmniej próbowałam. - Moglibyśmy porozmawiać? - odparł po chwili, łapiąc mnie za łokieć, bym odwróciła sie w jego strone.
- Nie mamy o czym. - Burknęłam pod nosem i wyrwałam przedramię z jego uścisku.
- To nie jest tak, jak myślisz. - zaczął, rozgladając sie na boki, a po chwili poprowadził mnie w kąt sali.
- A jak? Całujesz sie z dziewczyną, której nienawidzę, kiedy byłeś ze mną w związku. Flirty innych dziewczyn Ci nie przeszkadzały, gdy byłam twoją dziewczyną. To jest zdrada! - wykrzyczałam pełna emocji i gniewu, który był spowodowany wspomnieniami tych wydarzeń. 
- To Alejandra pocałowała mnie, a nie ja ją. - wyjaśnił, patrząc na mnie. Próbowałam sie uspokoić, jednak nie mogłam. 
- Odwzajemniłeś ten pocałunek! - syknęłam na niego, patrząc groźnie. - I nie wymyślaj historyjek, by uratować swój żałosny tyłek. - dodałam.
- Spytaj sie swojego kochasia! - warknął wskazując na Justina przy jakimś chłopaku z dredami, który od godziny stał przy płycie miksującej muzykę. Popatrzyłam w tamtą stronę. Nie wiem co czułam. Nie mogłam uwierzyć, że Justin mógłby coś takiego zrobić. Nie znał ani Matt'a, ani Alejandry, przynajmniej mi sie tak wydaje. 
- On nie ma nic wspólnego z nami! - krzyknęłam odwracając sie w strone blondyna i popchnęłam go lekko, uderzając w  jego klatkę piersiową.
- Nie rozumiesz, że ja Cię nadal kocham? - odparł spokojnie, z żalem w oczach, co mnie nie ruszyło. - On Cię wykorzysta i zostawi. Dlaczego nie możesz dać mi drugiej szansy? - złapał mnie za nadgarstki, a nasze oczy patrzyły głęboko w swoje. Czułam dziwne napięcie w powietrzu. - Kocham Cię, Amy. - oznajmił i przybliżył sie do mnie, a następnie wpił sie w moje usta. Nie wiem dlaczego, odwzajemniłam pocałunek. Po chwili jednak otrząsnęłam sie, oddalając od chłopaka. Stał z wielkim uśmiechem na twarzy. - Ty mnie też. - odparł z przekonaniem. Wtedy do mnie dotarło.
- Masz tupet! - krzyknęłam i spoliczkowałam chłopaka, pozostawiając czerwony ślad na jego twarzy. Spojrzałam w prawà strone. Ujrzałam tam Justina. Patrzył sie na nas z pogardą. Gdy nasze spojrzenia sie spotkały, potrząsnął głową i odszedł zrezygnowany. Pobiegłam za nim, nie zwracając najmniejszej uwagi na Matt'a, który krzyczał coś w oddali.

Szukałam Justina po całym lokalu. Nigdzie go nie było. Wiem, że ten pocałunek wszystko schrzanił, ale nie chciałam tego zrobić, to nie miało tak wyjść. Jestem zła na siebie i na Matt'a. Jednak teraz interesował mnie ktoś inny, ważniejszy. Po krótkim czasie, dotarłam do naszego koca, gdzie rozłożyliśmy wcześniej piknik. Siedział przy nim chłopak. Tak, to był on. Chociaż było ciemno, rozpoznałabym jego twarz, włosy. Były niepowtarzalne. 
- Justin? - szepnęłam, by nie wywołać w nim gniewu. Jednak był zły. Miał zaciśnięte pięści. 
- Odejdź. - mruknął. Podeszłam bliżej. - Nie po to upozorowałem zdradę Matt'a, byś sie teraz z nim całowała. - burknął. 
- Co? - nie mogłam uwierzyć, w to co mówi. Czyli jednak to prawda? Dlaczego to zrobił? Czułam dziwne uczucie... podwójnej zdrady? Jednak teraz mnie to nie obchodziło. Lepiej, że zerwałam z tym podrywaczem. 
- Nic. - dodał szybko.
- Nie ważne. - potrząsnęłam głową. Teraz chcę naprawić to, co zrobiłam. - To nie tak, jak myślisz. - starałam sie być delikatna. Chłopak wstał, górując nade mną.
- Przyszłaś na randkę ze mną, a całujesz sie z innym! - syknął z niesmakiem. - Czy na prawdę myślisz, że jestem taki głupi? - dodał.
- Oczywiście, że nie! Nie chciałam tego! - próbowałam sie bronić.
- To dlaczego to zrobiłaś? - zapytał, a ja milczałam. Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Może to było przyzwyczajenie, że całowałam sie z Matt'em? Minął niecały tydzień od naszego zerwania. - Rozumiem. - powiedział cicho i podeszedł do mnie bliżej. - Kilka lat temu, byłem zakochany, w tobie, Amy. - zaczął. Czułam, że zbliża się moment na wyznania. - Jednak byłem szczeniakiem, i straciłem jakiekolwiek u Ciebie szanse. Teraz, gdy znów sie spotkaliśmy, to wszystko odrzyło. Wiem, że ty też kiedyś coś do mnie czułaś. - spojrzał na mnie. Dręczyło mnie teraz sumienie. Czułam sie winna swoich czynów. - Myślałem, że darzysz mnie jeszcze jakimś uczuciem. Myliłem sie. - dodał, spuszczając wzrok na swoje buty. Miałam wielką ochotę sie rozpłakać, jednak tego nie zrobiłam. Chciałam zaprzeczyć. Nadal darzyłam go uczuciem. Teraz wiem, że on czuje to samo co ja. To niesamowite. Zamknęłam oczy, by przemyśleć jego słowa. Po chwili na mojej brodzie poczułam delikatny dotyk. Zanim zdąrzyłam otworzyć oczy poczułam na swoich ustach jego pełne wargi. Poczułam jak w moim brzychu wybucha milion fajerwerków. Przez całe moje ciało przeszły przyjemne iskry. Pocałunek był delikatny, ale czuły. Przeniosłam swoje dłonie z jego przedramion na jego klatkę piersiową, następnie skierowałam je ku szyji, zatrzymując ostatecznie na rumianych policzkach. Pod opuszkami palców czułam lekki zarost, który uwielbiałam u facetów. To sprawiało, że byli seksowniejsi. Chociaż Justin i tak jest w tym mistrzem. Ręce chłopaka z mojej talii powędrowały na moją szyję. Poczułam jego ciepło, energię. Nasze usta współpracowały idealnie ze sobą. Po paru chwilach oderwaliśmy sie od siebie, ciężko dysząc w skórę, pragnąc więcej. Oparł swoje czoło o moje. Poczułam jak sie uśmiecha. Wreszcie otworzyłam oczy. Ujrzałam piękne tęczówki Justina, wpatrujące sie we mnie oraz szczery uśmiech satysfakcji, który po chwili odwzajemniłam. Nadal trzymał swoje dłonie na moich policzkach. Przeniosłam ręce na jego i ścisnęłam obie, przygryzając przy tym wargę.
- Nie obchodzi mnie, co on zrobił... - spuściłam wzrok, szepcząc cicho pod nosem. - ...ważne, co ja zrobiłam. - dokończyłam i lekko musnęłam wargi Justina, potwierdzając swoje słowa. Świat kolejny raz, wokół nas, przestał istnieć.

~•••~

Po udanej imprezie udaliśmy sie do domu Justina. Wypił trochę alkoholu, jednak to go nie powstrzymało, by prowadzić samochód. Ja też ledwo szłam, mając kilka promili we krwi. 
- Myślisz, że ludzie nas zapamiętali? - zapytał rozbawiony, gdy stanął pod domem. 
- Tak, szczególnie Matt. - zachichotałam, wychodząc z auta. Byłam pijana i wszystko mnie śmieszyło.

- Wracamy? - zapytał Justin, patrząc głęboko w moje oczy. Czułam sie jak w raju. Nasze usta idealnie do siebie pasują, a uczucia jakie nas łączą tworzą całość z nas obojga. Byłam cholernie zadowolona, że zgodziłam sie iść na naszą pierwszą randkę. Nie żałowałam tego ani trochę, nawet gdy rodzice by sie o tym dowiedzieli. Dzięki Matt'owi, zbliżyłam sie do Justina i wyznaliśmy sobie swoje uczucia. To znaczy ja mu jeszcze nie, ale wiem, że są takie same jak jego. To cudowne uczucie. Chwyciliśmy sie za dłonie i wróciliśmy do lokalu. W powietrzu unosił sie zapach tytoniu i alkoholu. Było duszno, ale to nie przeszkodziło nam ruszyć na parkiet. Wypiliśmy między czasie kilka drinków. Alkohol pulsował w naszych żyłach. Daliśmy sie ponieść. Po jakiejś godzinie, moim oczom ukazał sie znów niechciany widok.
- Cześć mała. - odparł Matt, podchodząc do mnie i złapał mnie od tyłu. Zrobiłam skwaszoną minę i wyrwałam sie z jego uścisku.
- Zostaw mnie palancie. - syknelam i zbliżyłam sie do Justina, a po chwili poczułam jego dłonie wokół mojego pasa, dzięki temu czułam sie bezpieczniej.
- Amy, nie udawaj. - zignorował moje słowa i pociągną za ramiączko mojego topu, które zsunęło sie z ramion, odkrywając część stanika. Szybko poprawialam materiał i schowałam sie za Justina.
- Nie słyszysz? Odwal sie! - warknął na blondyna i popchnął go do tyłu, w efekcie czego chłopak upadł na ziemie. Jęknął z bólu, lecz po chwili wstał i zaczął bijatykę z Justinem. Chłopak kilka razy oberwał w twarz, na co zaczęła lecieć mu krew z nosa. Tym samym oddał przeciwnikowi. Probóbowałam ich rozdzialić, jendk tylko zostałam odpychnięta przez jednego z nich i zderzyłam sie z podłogą. Jedna dziewczyna pomogła mi wstać, pytając z troską czy nic mi nie jest. Walka toczyła sie kilka minut, puki nie przyszła ochrona i ostatecznie nie rozdzieliła chłopaków. Chwyciłam szatana za rękę, wyprowadzając z klubu. Matt prawdopodobnie wyszedł z jednym z ochroniarzy drugim wyjściem, by nie doszło do dalszych konfrontacji.
- Zawsze na imprezie sie bijesz? - zapytałam rozbawiona.
- Dlaczego nie? Jest zabawniej. - zachichotał i wzruszył ramionami, jakby to była jakaś błachostka.
- Bawimy sie dalej, czy wracamy do domu? - zapytałam, wieszając sie na jego szyji.
- Jeszcze nieee. - jęknął w moją szyje i po chwili wróciliśmy do dalszej zabawy w klubie.

~•••~

Obudziłam sie z przeszywającym całe moje ciało bólem głowy. Miotałam sie po całym łóżku. Jednak to nie było moje łóżko. Zobaczyłam obok siebie szatyna, który był odwrócony do mnie plecami. Na sobie miałam luźną koszulkę, a pod spodem bieliznę. Byłam w domu Justina. Potrzebowałam czasu, by przypomnieć sobie, co w ogóle wczoraj robiłam. Pamiętam kawiarnię, piknik, imprezę. Pamiętam pocałunek z Matt'em i z Justinem, tańce, alkohol. Dalej film sie urwał. To wszystko przez te drinki i niezliczoną ilość piw, które wypiłam. Ból głowy był nie do zniesienia. Nudności, które temu towarzyszyły, skłoniły mnie do szybkiego opuszczenia ciepłego łóżka i pobiegłam do łazienki. Moje złe samopoczucie obudziło Justina, bo po chwili stał nade mną, trzymając moje długie, brązowe włosy. Gdy skończyłam, podał mi ręcznik, ktorym wytarłam twarz. 
- Przepraszam, to moja wina. - odparł, wkładając brudny ręcznik do miski z wodą i wlał tam jakiegoś płynu.
- Nie. - odparłam stanowczo i rozejrzałam sie po łazience. - Mogłabym wziąć prysznic? - zapytałam nieśmiało i spojrzałam na moje bose stopy, na kafelkowej podłodze. 
- Pewnie. - uśmiechnął sie i podał mi czysty ręcznik. Odstawił miskę na bok, a do wanny napuścił ciepłej wody, wcześniej umieszczając szczelnie korek na dnie.
- Nie musisz .. - szepnęłam.
- Ale chcę. - podszedł do mnie i ucałował delikatnie moje czoło. - Przyniosę Ci nową koszulkę. - oznajmił i zniknął z pola mojego widzenia. Po chwili wrócił ze świeżym t-shirtem i wręczył mi go.
- Dziękuję. - odparłam z lekkim uśmiechem. Justin wyszedł, a ja zrzuciłam to co miałam na sobie na podłogę. Weszłam ostrożnie do wanny pełnej ciepłej wody i rozkoszowałam sie kąpielą. Chwyciłam cytrynowy szampon, który stał na jednej z półek, zawieszonych nieopodal. Namydliłam włosy, wcierając delikatnie substancję, po czym zmyłam całość. Niechętnie wyszłam z wanny i owinęłam sie ręcznikiem. Wytarłam każdy centymetr mojego ciała do sucha i założyłam bieliznę oraz koszulkę Justina. Znalazłam w szafce nową szczoteczkę i umyłam dokładnie zęby. Znalałam również mleczko do demakijażu oraz kilka wacików i zmyłam resztki makijażu z wczorajszego wieczoru. Przeczesałam mokre włosy ręką i odświeżona wyszłam z łazienki z uśmiechem na twarzy. Chłopak stał w kuchni, przyrzadzając śniadanie. Smarzył bekon oraz jajka sadzone.
- Mmm... - zaciągnęłam sie zapachem i spojrzałam szatynowi przez ramię. - Ślicznie pachnie. - skomentowałam i wskoczyłam na blat, niedaleko kuchenki. Nic nie odpowiedział, tylko zachichotał i posłał mi swój piękny uśmiech. Gdy skończył, ułożył wszystko na dwa talerze i postawił je na stole. Wszystkiemu sie przyglądałam z zaciekawieniem, chociaż nie było to coś niezwykłego. Justin podszedł do mnie i złapał moje biodra, na co zachichotałam. Ujęłam jego twarz w dłonie i lekko musnęłam jego usta. Pocałunek sie pogłębiał i stawał bardziej namiętny. Czułam jego uśmiech, który odwzajemniłam. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Chłopak burknął coś pod nosem. Byłam zdziwiona, kto mógłby teraz czegos chcieć od niego. Podszedł do drzwi i spojrzał przez wizjer.
- Kurwa. - przeklnął i zacisnął szczękę oraz pięści, a następnie otworzył drzwi.
- Pan Justin Bieber? - zapytał jeden z funkcjonariuszy policji.
- Tak, o co chodzi? - odpowiedział zaskoczony. Ja również byłam. Po co policja przychodziła do niego o dziesiątej rano?
- Musimy Pana zatrzymać. - oznajmił drugi. Justin odwrócił sie w moją strone i wymieniliśmy sie zdezorientowanymi spojrzeniami. Nikt nie wiedział, o co chodzi.

•••••••••••
Spodziewaliście sie tego? Justin i policja? Jak myślicie, o co chodzi? 

Przepraszam, że dodaje rozdział dopiero po ponad tygodniu. Nie miałam przez ostatnie 8 dni dostępu do internetu w telefonie i nie miałam możliwości dodać. Mam nadzieje, że mi wybaczycie. 

Dziękuje za ponad 7 tysięcy wyświetleń na blogu! Jesteście niesamowici! <3

Do następnego,
Shinn_x

czwartek, 22 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 12 - "Masz zamiar cały weekend spędzić nad książkami?"

Cały wolny weekend postanowiłam przeznaczyć na naukę. Gdy czekałam w ramionach Justina, aż sie obudzi, obmyśliłam już cały plan. Dziś, będę sie uczyć sama, a jutro pójde do Carly. W poniedziałek wszystko powtórzę i mam nadzieje, że napisze dobrze ten test. Szkoda tylko, że nie pójde na dzisiejszą impreze. Z drugiej strony, po wczorajszej sytuacji już tak bardzo tego nie żałuje. Jeszcze by sie powtórzyło, czego nie chce. Nagle poczułam dotyk na moich ramionach i szyji. Justin dłońmi gładził moje ramiona i ułożył głowę w moje włosy, dotykając nosem moją skórę. Miły dreszcz przeszedł przez moje ciało. Z uśmiechem na twarzy odwróciłam sie w jego strone, skupiając wzrok na jego pięknych oczach. Po chwili chwycił kilka kosmyków moich włosów i założył je za moje prawe ucho. Oblizał warge, patrząc na mnie z czułością. To było niesamowite. 
- Dzień dobry kochanie. - zamruczał Justin, gładząc mnie po włosach. 
- Dobry śpiochu. - zachichotałam, chowając twarz a jego klatkę piersiową. Chłopak również sie zaśmiał i złapał mój podbródek bym popatrzyła na niego. Była to dość niezręczna chwila, więc sama nie wiem czemu, przerwałam ją.
- Co chcesz ma śniadanie? - odparłam nieśmiało.
- Hmm jajecznicę? - posłał mi swój idealny uśmiech.
- Pewnie. - powiedziałam i wstałam z łóżka. Skierowałam sie do szafy i wzięłam kilka ciuchów, które miałam zamiar dzis założyć. Justin uważnie przyglądał sie moim czynnościom, nie wiem po co. 
- Coś nie tak? - zwróciłam sie do niego, unosząc wysoko brwi. 
- Wszystko okej. - odparł z uśmiechem. - Tylko jesteś bardzo seksowna. - dodał, gapiąc sie na mój tyłek. Typowe dla chłopaka w jego wieku. Zarumieniłam sie na jego słowa i odwróciłam głowę, by nie widział mojej twarzy. Złapalam kilka ubrań i poszłam do pokoju Chloe, zostawiając Justina samego.
- Moge Cię o coś poprosić? - wymamrotałam, siadając na jej łóżku. Była jeszcze w piżamie i robiła coś na swoim telefonie. Pewnie pisała z chłopakiem, bo szczerzyła sie do ekranu. 
- O co? - spytała, blokując sprzęt.
- W pokoju został Justin. Chce sie umyć a potem zrobię wszystkim śniadanie. Możesz go przypilnować? - wyjaśniłam. Starałam nie brzmieć jak zarozumiała matka, która boi sie żeby jej syn nie narozrabiał, ale chyba nie wyszło, bo moja siostra zaczęła sie śmiać.
- On nie ma pięciu lat, Amy. - odparła cały czas sie śmiejąc. Widać, mam w niej wsparcie.
- Boje sie, że rodzice go zobaczą. - powiedziałam i przygryzłam warge. Raczej nie chciałabym, żeby rodzice  kiedykolwiek dowiedzieli sie, że zadaje sie z Justinem, szczególnie tata. Ma do niego, jak widać, jakieś uprzedzenia. Mam nadzieje, że kiedyś dowiem sie o co chodzi.
- Nie ma ich w domu. - odparła, poprawiając sie na łóżku.
- Nie? - zdziwiłam sie. Gdzie oni mogli iść w weekend?
- Nie. Wyszli rano, powiedzieli, że wrócą jutro po południu. - odparła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Dlaczego nie jestem nigdy informowana, o takich rzeczach? 
- Mówili, gdzie idą? - chciałam sie dowiedzieć jak najwięcej. I tak nie mogłabym nigdzie wyjść, już o sobie obiecałam.
- Na jakiś bankiet biznesowy, ale gdzieś daleko, dlatego będą tam nocować. - poinformowała mnie i wróciła do swoich czynności z telefonem. Cieszyłam sie, że chociaż raz nie będę musiała ukrywać Justina. Skierowałam sie do swojego pokoju, by poinformować o wszystkim chłopaka. Gdy tam weszłam, zauważyłam, że przygląda sie uważnie moim zdjęciom, które były zawieszone nad moim biurkiem. Dotykał każde z nich. Tak jakby poznawał moją historie, za pomocą dotyku. To było niesamowite. Podeszłam do niego, wspinając sie na palcach i kładąc głowę na jego ramieniu. Po chwili odwrócił sie w moją strone i ucałował moje czoło, czule i z pasją. Posłałam mu jedynie uśmiech, bo nie wiedziałam co powiedzieć. 
- Nie ubrana? - odparł po chwili. Mam już dość tego, że ciągle przy tym chłopaku, zapominam sie przebierać. Ale miałam mu coś do powiedzenia.
- Gadałam z Chlo. - odparłam i wyrwałam sie z jego uścisku. - Rodziców nie ma, więc możesz swobodnie chodzić po domu. - dodałam z uśmiechem.
- Mogę zrobić nam zdjęcie? - Justin chwile sie zawahał i wziął do ręki swój telefon, który leżał na biurku, obok jego koszulki i kurtki. Zdziwiłam sie na jego propozycje.
- Po co? - zapytałam, trochę zdezorientowana.
- By patrzeć na ciebie, nawet, gdy nie jesteś przy mnie. - odparł z zupełną powagą.
- No dobrze, ale potem. Teraz nie jestem umalowana, uczesana.. - wyjaśniłam, machając przy tym rękami. Nie rozumiałam, dlaczego akurat dziś chce to zdjęcie.
- Ale bez makijażu i tego wszystkiego jesteś naturalna. Jesteś po prostu piękna. - próbował mnie przekonać. To było miłe co powiedział. Motylki w moim brzuchu kolejny raz oszalały. Co on ze mną robi. Zarumieniłam sie na wypowiedziane przez niego słowa. Po chwili przytaknęłam i przytuliłam sie do Justina, który zrobił nam pierwsze wspólne zdjęcie.
- Usuń! Jest brzydkie! - krzyczałam w sprzeciwie, jednak on nie chciał tego słuchać. Zamiast usunąć, ustawił je jako tapetę.
- Jest śliczne! - kłócił sie ze mną, wytykając język.
- Nie! - tupnęłam w złości jak mała dziewczynka, na co Justin zachichotał. - Nie ważne. - przewróciłam oczami i walnęłam go w ramię. Ruszyłam w kierunku łazienki, by odbyć poranną toaletę. Umyłam zęby, uczesałam sie, nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam sie w przygotowane wcześniej ciuchy. Następnie zaniosłam piżamę do szafy, jednak kątem oka zauważyłam, że chłopaka nie ma w pokoju. Pewnie ogląda dom. Niech będzie. Skierowałam sie do kuchni, by zrobić śniadanie dla domowników. Wyjęłam patelnie, którą postawiłam na gazie, a następnie wzięłam potrzebne składniki z lodówki. Masło roztopiłam na rozgrzanym naczyniu, szynkę pokroiłam w kostkę, a następnie wrzuciłam ją na patelnie. Trochę zaczęło pryskać, więc przykręciłam ogień. Następnie rozbiłam jajka, które po chwili znajdowały sie na naczyniu. Zaczęłam mieszać wszystko drewnianą łyżką, do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Wyłączyłam gaz i zgrabnymi ruchami przeniosłam jajecznicę na trzy talerze, które wcześniej przygotowałam. Nagle poczułam parę rąk na swojej talii.
- Justin, nie przeszkadzaj mi, bo Cię oparze. - ostrzegłam go i włożyłam ostrożnie gorącą patelnie do zlewu, naprawając tam trochę wody. Chłopak nic nie odpowiedział, tylko mruknął coś pod nosem. - Chociaż sie ubierz. Jeszcze Chloe Cie tak zobaczy. - ostrzegłam, sprzatając po sobie blat, gdzie rozlałam trochę jajka. Moja zdolność do gotowania. 
- Już mnie widziała. - odparł wzruszając ramionami i przystąpił do jedzenia posiłku.
- Chloe, śniadanie! - krzyknęłam głośno, wychylając sie zza kuchni. Następnie skierowałam sie do chłopaka. - Co masz na myśli?
- Gadałem z nią trochę. - wzruszył kolejny raz i wziął kolejny kęs posiłku.
- O czym? - zaciekawiłam sie tym co mówił i usiadłam na przeciwko niego, zabierając sie również za jedzenie.
- Ogólnie, chciałem ją poznać. - odparł kolejny raz i resztę posiłku zjadł w ciszy. Między czasie przyszła Chloe i wszyscy razem zjedliśmy śniadanie, które przygotowałam. 
- Było pyszne. - oznajmiła moja siostra, która jako pierwsza wszystko zjadła i zaniosła swój talerz do zlewu.
- Pozmywasz dziś. - powiedziałam wstając od stołu.
- Dlaczego ja? - oburzyła sie, przenosząc ciężar ciała na prawą strone i skrzyżowała ręce na piersi. 
- Bo ja tak mówię. - odparłam poważnie. Miałam dużo nauki i nie miałam teraz czasu na takie rzeczy. Za chwile Justin opuści mój dom, więc będę miała dużo czasu dla siebie. Chloe prychnęła pod nosem, gdy Justin również dołożył swój talerz i zajęła sie obowiązkami, które jej przyznaczyłam. Udałam sie do swojego pokoju, a chłopak za mną. Sądziłam, że to odpowiedni moment, by sie z nim pożegnać. Jednak mnie uprzedził.
- Mógłbym wziąć prysznic? - zapytał cicho, drapiąc sie po torsie, jakby wahał sie tego pytania.
- Jasne. - odparłam i wzięłam ręcznik z jednej z szafek, który podałam chłopakowi.
- Dzięki. - dodał szybko i udał sie w kierunku łazienki. Gdy usłyszałam dźwięki wody spod prysznica, postanowiłam sie zacząć uczyć. Była już prawie dwunasta i to był najwyższy czas. Usiadłam na łóżku, krzyżując nogi i wzięłam podręcznik na kolana. Próbowałam sie skupić na wyznaczonym tekście. Pochłonięta czytaniem, nie zauważyłam jak Justin wszedł do mojego pokoju. Patrzył sie na mnie, śmiejąc od ucha do ucha.
- Co? - zdziwiłam sie zachowaniem chłopaka.
- Masz zamiar cały weekend przesiedzieć nad książkami? - zapytał z rozbawieniem. Jakby tu było coś śmiesznego.
- Tak. - odparłam spokojnie i wróciłam do czytania książki. Justin podszedł do mnie i zabrał mi podręcznik, rzucając go gdzieś w kąt pokoju.
- Justin! - krzyknęłam oburzona i wstałam by podnieść zabraną mi rzecz. To co zrobił, było dla mnie zdziwieniem. Co to do cholery było? Chciał sie popisać? Po chwili wróciłam na łóżko, gdzie chłopak zdarzył sie już wygodnie rozsiąść. Woda z jego włosów kapała na moją pościel, pozostawiając mokre plamy.
- Chociaż byś sie wytarł. - zaproponowałam, wskazując ręką na jego czupryne.
- Ale tak jest bardziej seksownie. - odparł po chwili namysłu. Wywróciłam oczami i usiadłam obok chłopaka. Próbowałam sie skupić na czytanym tekście, jednak Justin mi nie pozwolił. Rozpraszał mnie swoim zachowaniem. Na początku objął mnie w pasie, kładąc moje ciało na jego. Następnie delikatnie dotykał każdego centymetra mojego ramienia swoimi opuszkami palców. Potem zaczął całować moją dłoń i przedramie, co zupełnie mnie rozproszyło. Kolejny raz poczułam motylki w brzuchu. Dotyk Justina to wszystko powodował. Zachowuje sie zupełnie inaczej niż kilka lat temu. Szczerze mówiąc, nawet nie zachowuje sie jak przyjaciel, tylko ktoś więcej. Nie chce sobie robić nadzieji, ani nic. Po za tym niedawno zerwałam ze starym chłopakiem i raczej nie jestem pewna, czy teraz chce sie angażować w coś nowego. Odsunęłam sie od Justina, by zaprzestał swoich czynności, jednak to nic nie pomogło. 
- Czego chcesz? - wywróciłam oczami, wiedząc, że szybko nie odpuści.
- Spędzić trochę z tobą czasu. - uśmiechnął sie, pokazując szereg idealnie białych zębów.
- Przykro mi, muszę sie uczyć. - powiedziałam i wróciłam wzrok na litery na papierze.
- Nie bądź taka. Wyjdźmy gdzieś. - nalegał, przyciągając mnie do siebie bliżej, a nogą kopnął podręcznik i zwalił go na podłogę. 
- Mam szlaban. - próbowałam coś wymyślić, by postawić na swoim. 
- Twoich rodziców nie ma w domu, nie muszą wiedzieć. - mruknął mi w szyje, na co przygryzłam warge, gdy tylko poczułam ciepłe powietrze na swojej skórze.
- Justin nie! - powiedziałam stanowczo, przenosząc sie do pozycji siedzącej.
- A na randkę sie zgodzisz? - zapytał z wyraźnym uśmiechem, rownież siadając a następnie objął mnie ponownie swoimi ramionami. Mnie zatkało. 
- J-jak to.. randka? - wydukałam zupełnie zaskoczona. 
- Normalnie. Ty i ja. - mruknął kolejny raz w moją skórę, na co przeszedł mnie lekki dreszcz emocji. Dawno nie byłam na randce z chłopakiem. Z Matt'em nie chodziłam raczej na randki. Spotykaliśmy sie w szkole, chodziliśmy jako para na imprezy, czasem przychodziliśmy do swoich domów, ale nigdy randka we dwoje. Tego mi chyba w nim brakowało. - To jak? - przerwał moje myślenie Justin, który czekał na odpowiedź ode mnie. Co miałam mu powiedzieć? Z chęcią poszlabym na randkę z nim, ale muszę sie uczyć. Dobra ocena nie wyniknie z imprezowania czy umawiania sie z chłopakiem. Ostatnio nawet sama siebie nie poznaje. Wole szkole od imprez? To nie byłam ja. 
- Okej. - odparłam z szerokim uśmiechem. - Ale najpierw dasz mi sie poczuć. - postawiłam mu warunek. To było konieczne.
- Okej, ale poucze sie z tobą. - powiedział dość rozbawiony. Jak miałam sie z nim uczyć, jak mnie tak rozprasza?
- To niewykonalne. - wzruszyłam ramionami i podniosłam z podłogi książkę. 
- Rozumiem. Tak na ciebie działam, że nie możesz sie skupić na niczym. - odparł stanowczo, a po chwili przygryzł warge, patrząc na moje ciało. Zarumieniłam sie i wywróciłam oczami na jego obserwacje. 
- Nie ważne. - westchnęłam i zabrałam sie za dalszą naukę. Jeżeli w ogóle można to w ten sposób nazwać. Justin co chwile łaskotał mnie, albo mówił jakieś bzdury, które mnie rozśmieszyły z niewiadomego powodu. Próbowałam go wywalić z mojego pokoju, lecz nie dało rady. W skrócie, wiedziałam, że dziś sie niczego nie nauczę. Po jakiejś godzinie wreszcie sie uspokoił. Zajął sie czymś w telefonie, prawdopodobnie z kimś sms-ował, bo co chwile słychać było dźwięk przychodzących wiadomości. Skorzystałam z chwili spokoju i wczytałam sie w treść. Skupiona, powtarzałam kilka razy zdania w głowie, by je lepiej zapamiętać. W taki sposób zawsze sie uczyłam i przynosiło to jakieś efekty. Po chwili Justin przerwał swoje milczenie i wyrwał mi książkę z ręki, na co pisnęłam. To było jak wyrwanie sie z innego świata.
- Pokaż, co ty sie tam uczysz. - westchnął chłopak, czytając treść materiału. Skrzyżowałam ręce na piersi i wywróciłam na niego oczami. - Wymiana gazowa? - zdziwił sie.
- Tak, to coś, co robisz przez całe życie. - zakpiłam i oparłam sie na jego ramieniu, by mieć jakiś dostęp do książki. 
- Nie rób ze mnie głupka Amy. - odparł po chwili. Zdziwiłam sie, że czytał to, co ja miałam sie uczyć. Myślałam, że go to nie obchodzi.
- Nie ważne. Mogę się dalej uczyć? - zapytałam, robiąc wzory palcem na jego dłoni. Popatrzył w tamtą strone, a uśmiech wdarł sie na jego usta. Oddał mi książkę i wstał z łóżka. Skierował sie w strone mojej szafy. Patrzyłam na niego uważnie, zastanawiając sie, co chce zrobić. Przeglądał moje ubrania. Po chwili wybrał granatową spódnicę oraz srebrny top.
- Co masz zamiar z tym zrobić? - zapytałam podchodząc do niego. Jak na chłopaka, ma dobry gust. 
- Ubierzesz to. - oznajmił i uśmiechnął sie w moją strone.
- A gdzie idziemy? - nie dawałam za wygraną. Jeżeli miałam gdzieś iść, musiałam wiedzieć gdzie. 
- Impreza? 
- Oo nie. - zaprotestowałam. - Nie chce ryzykować, po tym, co sie wczoraj wydarzyło. - wyjaśniłam. Nie miałam zamiaru iść na impreze. Jeszcze ktoś by mnie napadł. Po za tym, moja siostra jest sama w domu, który jest obserwowany przez niewiadomo kogo. Te myśli były okropne.
- Obiecuje, że będziesz sie świetnie bawić. - próbował mnie przekonać. Odłożył ubrania na bok i podszedł do mnie, oplatając swoje dłonie wokół mnie. Patrzył na mnie wyczekująco. Miał piękne brązowe oczy, pełne malinowe usta, które pewnie idealnie współgrały by z moimi. O czym ja myśle? Chociaż on mówił, że to randka, więc nie chce go zawieść. Z chęcią spędziłabym z nim trochę czasu. Tak, wiem, jestem z nim już od wczorajszego wieczoru, ale to nie to samo. Postanowiłam sie trochę rozerwać. Wiem, że cokolwiek by sie nie działo, Justin mnie obroni. Jestem tego pewna. 
- Okej, pójdę. - powiedziałam i przygryzłam warge. Tak na prawdę, nie moge sie doczekać dzisiejszej imprezy. 
- Ubieraj sie, będę czekał na dole. - odparł i ucałował mój policzek. Trochę mnie to zaskoczyło, bo była dopiero godzina szesnasta.
- A-ale że teraz? Nie jest za wcześnie? - dopytywałam, gdy Justin miał zamiar już wyjść.
- Tak, pojedziemy jeszcze do mnie. - odparł i posłał mi lekki usśmiech, który odwzajemniłam. Przytaknęłam głową i zaczęłam przebierać sie w wybrane przez chłopaka ubrania. Poprawiłam jeszcze swój makijaż oraz fryzurę i wyszłam przed dom, wcześniej informując Chloe o moich planach na wieczór. Wsiadłam do samochodu chłopaka na miejsce pasażera. Przez całą drogę nie odzywaliśmy sie do siebie. To była krępująca cisza. Nienawidziłam takich. Nie wiem co sie stało. Jeszcze chwile temu było miło i przyjemnie, a teraz zupełnie inaczej. Nie rozumiałam tego. Dojechaliśmy do jego mieszkania. Justin zachował sie jak dżentelmen i trzymał każde drzwi, jakie stały na mojej drodze. Podobała mi sie ta strona Justina. Był opiekuńczy i uroczy. Oczywiście była też inna strona. Pełna gniewu i złości. Tej nienawidziłam, ale jak już wcześniej mówiłam - intrygowało mnie to. On jest inny niż reszta chłopaków, których znałam. Oczywiście podobało mi sie to. Weszliśmy do jego mieszania. Było czysto i schudnie. To mnie trochę zdziwiło, bo stereotypy mówią, że mężczyźni nie utrzymują w domu porządku. Widocznie to nie dotyczy Justina. Kolejna rzecz, która mnie w nim zaskakuje. A może nie powinna? Nie ważne. 
- Gdzie idziesz? - zapytałam, gdy zauważyłam jak chłopak kieruje sie do swojego pokoju.
- Przebiore sie. Nie moge od Ciebie odstawać. - oznajmił z uśmiechem. Poszedł do swojej sypialni, a ja za nim. Patrzył na mnie kątem oka. - Jesteś tu, by patrzeć na moje ciało? - zapytał po chwili, ściągając swoją kurtkę, którą powiesił w szafie.
- Oczywiście. - westchnęłam i wywróciłam oczami po raz setny już tego dnia. Jak na złość, chłopak zdjął koszulkę, ukazując znowu swój tors. Udawałam, że nie robi to na mnie wrażenia, chociaż tak nie było. Podeszłam do jego szafy, wybierając kilka ciuchów tak, jak on mi. Wręczyłam ubrania chłopakowi, który po chwili skinął głową. Zrobiłam to, co on wcześniej. Po chwili przebrał sie w czarne spodnie, biało- czarny podkoszulek oraz koszule dżinsową. Na nogi założył jedne ze swoich butów marki nike. Chyba je lubił, bo miał ich dużo. Zachichotałam na jego widok. Byłam dumna z przygotowanego przez siebie stroju. Obrócił sie kilka razy, ukazując siebie w pełni. Wyglądał... seksownie. Tak, to odpowiednie słowo. Na nos założył jeszcze ciemne okulary. Nie wiem, po co mu były potrzebne. Była jesień, w dodatku był prawie wieczór. Było po osiemnastej. 
- Jesteś gotowa na randkę? - zapytał, podając mi swoją dłoń, którą chętnie chwyciłam. 
- Pewnie. - odparłam po chwili, złączając po raz pierwszy nasze palce razem. Czy już mówiłam, że przy jego dotyku, motylki w moim brzuchu szaleją? Tym razem też tak było. 

••••••••••
I jest 12! Jak sie podoba? Wiem, że trochę nudny, ale następny będzie ciekawszy, obiecuje :)

Postanowiłam rozdziały dodawać co 3 śni, jednak nwm czy to będzie możliwe w przyszłym tygodniu, gdyż jade do drugiej babci a tam wifi jest tylko w mieście, w dodatku kuzyn przyjeżdża. Będzie trudno, ale postaram sie :)

Dziękuje ja prawie 6.000 wyświetleń! To niewiarygodne. Kocham was <3

Zdarzyło sie, że jeden nick osoby, którą miałam informować o niwych rozdziałach, gdzieś mi sie zaplątał i nie informowałam tej osoby. :(( Czy jest więcej takich osób? Czyje sie w takiej sytuacji źle, więc prosze sie upomnieć.

I jeszcze jedna mała sprawa. Ostatnio spada liczba komentarzy. Czy to znaczy, że mniej osób czyta? :c

Kocham,
Shinn_x

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 11 - "Czego chcesz w zamian?"

Miałam mnóstwo nauki. Pan Mark nie odpuszczał mi (chociaż zrobiłam to pieprzone doświadczenie) i zapowiedział test w przyszły wtorek dla całej klasy. Miałam szlaban więc to idealny czas na nauke. Wychodząc ze szkoły poczułam wolność jednak z drugiej strony wiem, że jestem uziemiona. Mama na pewno dostała już wiadomosc o teście i nie pozwoli mi nigdzie wyjść. W tym tez liczy sie Justin, chyba że przyjdzie do mnie przez balkon jak ostatnio. Miło by było. Jednak nie, wole ciszę i spokój by zaliczyć ten test na dobrą ocenę. Cóż, będzie mi brakować tego chłopaka w tym tygodniu. Na szczęście umówiłam sie z Carly na wspólną naukę, więc nie będę czuła sie tak bardzo samotnie. Nie będę widywała Matt'a po szkole, w mieście. Chociaż jeden plus tego wszystkiego. Ostatni raz pożegnałam sie z moimi znajomymi i ruszyłam w kierunku przystanku. 
- Nareszcie weekend. - powiedziałam sama do siebie spuszczając wzrok na chodnik. Sprawdziłam przyjazd autobusu. Cztery minuty. Postanowiłam napisać do Chloe. Ostatnio mało rozmawiamy. Ona zajęła sie znajomymi i tym chłopakiem, chyba są parą, bo ciągle o nim gada. Ja zajęłam sie Justinem chociaż powinnam sie skupić na nauce. W ten weekend to zrealizuje. Zanim sie zorientowałam, podeszła do mnie Emily. Dziewczyna z mojej klasy. 
- Hey Am. Zapraszam Cię na imprezę. Jutro, godzina dwudziesta. Wpadnij. - oznajmiła i wręczyła mi kartonów z zaproszeniem. Lekko sie skrzywiłam. Przez moją mamę, ominie mnie świetna impreza. Świetnie.
- Nie przyjdę. Nie moge. - odpowiedziałam i posłałam dziewczynie fałszywy uśmiech. 
- No trudno. - odparła i wzruszyła ramionami. Dosłownie dziesięć sekund pozniej przyjechał odpowiedni autobus. Wsiadłam do niego oraz kilka osób z mojej szkoły i nałożyłam słuchawki, by nie słyszeć tych ludzi. Niektórych nie znałam, a ostatnio nienawidzę każdego kogo spotkam na drodze. Dziwne uczucie ale mówi sie trudno. Po piętnastu minutach dotarłam do domu. Na progu przywitałam moją mamę, która jak zwykle sprzątała dom. Nienawidziła bałaganu. Zresztą jak każdy w mojej rozdzinie. Kolejna dziwna rzecz. Zrobiłam sobie w ciszy kanapki i skierowałam sie do mojego pokoju. Nic nie jadłam na lunch i teraz byłam naprawdę głodna. Postawiłam talerz na biurku. Obok lampki leżała mała kartka.

"Wszyscy będą sie dobrze bawić, bez ciebie. Jaka szkoda ;)"

Ktokolwiek to był, śledził mnie. O tej imprezie rozmawiałam może pól godziny temu i nikt raczej tego nie słyszał oprócz mnie i Emily. To było podejrzane. W dodatku ta kartka leżała na moim biurku, w moim pokoju. Ktoś był w moim domu? Przypomniałam sobie imprezę, Santorio, samochód Justina, jego drzwi i ta tajemnicza koperta na wycieraczce mojego domu. Czy to wszystko ma z sobą coś wspólnego? I dlaczego ja jestem w to zamieszana? Nie widze w tym wszystkim sensu. Muszę porozmawiać z Justinem. Ale nie teraz. Chętnie bym położyła sie spać. Ostatniej nocy prawie nie spałam przez to doświadczenie z biologii. Pan Mark powinien docenić moją prace, a nie wytykać mnie palcem, że praca zrobiona za późno. Trochę szacunku by mu nie zaszkodziło. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam sie w piżamę. Gotowa by zasnąć na długo, przykryłam sie kołdrą po samą brodę. Dobranoc Amy.

BLINNG BLINNG BLINNG BLINNG. Dźwięk dzwonka telefonu obudził mnie około dwudziestejdrugiej wieczorem. Spojrzałam na wyświetlacz. Chlo. Na cholere dzwoni, skoro jest w domu? Przynajmniej tak sądziłam.
- Halo? - odparłam pól przytomnym głosem.
- Amy?! Przyjedź po mnie! Szybko! Prosze! - krzyczała przez łzy, co wyprowadziło mnie z równowagi.
- Co? Chlo, gdzie jesteś?! - mój głos lekko drżał z przerażenia.
- Jestem na imprezie w hali sportowej. Przyjedź szybko! - dyszała szybko, jakby uciekała. W tle mogłam usłyszeć stukanie obcasami i kilka krzyków. Bałam sie o nią.
- Jak mam przyjechać?! Mam szlaban i nie mam prawa jazdy i .. - przerwałam nagle i zastanawiałam sie, czy to co przyszło mi do głowy, wypali. - .. Mam pomysł. Czekaj na mnie w piwnicy między tymi skrzyniami. - poinformowałam ją i rozłączyłam sie szybko, by móc wybrać numer Justina. W trakcie zaczęłam sie ubierać w zwykle ubrania. Po chwili odebrał.
- Justin? Przyjedź pod mój dom. - odparłam szybko, nie dopuszczając go nawet do przywitania.
- Ale co sie stało? 
- Potem ci wytłumacze. Musisz mi pomóc. - odpowiedziałam, kurczowo trzymając telefon między uchem a ramieniem. 
- Okej, będę za dziesięć minut. - skinął i rozłączył sie. Rzuciłam telefon na łóżko, by mieć większą swobodę rąk. Ubrałam długie legginsy, luźny t-shirt i jakieś tenisówki, zarzuciłam bluzę na ramiona i zgasiłam światło. Do kieszeni włożyłam telefon i otworzylam drzwi balkonu. Po chwili je zamknęłam, by nie było podejrzeń i zsunęłam sie po wystającymi cegłach na ścianie. Pobiegłam w miejsce, gdzie stał samochód Justina. Usiadłam na miejsce pasażera i ujrzałam zdenerwowaną twarz chłopaka. Moja pewnie też taka była.
- Po co miałem przyjechać? - zapytał po chwili.
- Nie gadaj tylko jedź do hali. - poinstruowałam go i zapięłam pasy. Justin szybko ruszył z miejsca. Jechał co raz szybciej. Wiedział, że coś musiało sie stać, po moim zachowaniu. Miałam złe przeczucia. Niestety. Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Zaapelował samochód niedaleko tylnego wejścia i udał sie ze mną do piwnicy budynku. Często odbywały sie tu imprezy. Nawet nie wiedziałam, że moja siostra tu jest. Ostatnio robi co chce. Zbiegłam szybko po schodach do pomieszczenia, gdzie prawdopodobnie była moja siostra. Justin obstawiał mnie ze wszystkich stron, przyciągając co raz do siebie. Dzięki temu czułam sie bezpieczniej. Rozglądaliśmy sie na boki i kierowaliśmy do umówionego miejsca. Po chwili rozległ sie strzał. Ciarki przeszły przez moje ciało, serce zaczęło szybciej bić a nogi robiły sie jak z waty. Tu było niebezpiecznie.
- Poczekaj tu chwile. - oznajmił Justin, puścił moje ciało i udał sie kilka kroków do przodu. Zostałam tam gdzie byłam, jednak wolałam iść za chłopakiem. Kto wie, może ktoś wyskoczy zza ściany i przestrzeli mi głowę na wylot? Oddychałam z trudem na tą myśl. W dodatku jeszcze nie znalazłam Chloe. Jest młodsza i nie mniej przestraszona jak ja. 
- Chloe? Chloe, gdzie jesteś? - zaczęłam wołać szeptem. Może ukryła sie tak, że jej nie widze? Jednak odpowiadała mi tylko głucha cisza. Rozległ sie drugi strzał. Wzdrygłam sie i zaczęłam patrzeć wokół własnej osi. Po chwili usłyszałam kroki. 
- Justin? Chloe? - wolałam, lecz nikt mi nie opowiedział. Po chwili usłyszałam krzyki mojej siostry. - Chloe?! - krzyknęłam przerażona, gdy moim oczom ukazała sie moja siostra z pistoletem przełożonym do głowy. Santorio stał nieruchomo, trzymając ją mocno w pasie jedną ręką a drugą wymachując bronią między jej włosami. Coś mi mówiło, że to jest bezlitosny człowiek. - Puść ją! - krzyczałam, a oczy napełniały mi sie łzami. Ten widok był paraliżujący. Jeden gwałtowny ruch i mogło być po niej. Nawet nie chce o tym myśleć.
- A jak nie to co? - odparł z szatańskim uśmieszkiem. 
- Prosze cie. - błagałam, czując jak bardzo jestem teraz bezsilna. Gdzie do cholery jest teraz Justin? 
- Nic mnie nie obchodzą twoje prośby. - splunął. Czułam jak serce podchodzi mi do gardła. 
- Czego chcesz w zamian? - próbowałam sie uspokoić na tyle, ile jest to możliwe. Podziwiałam moją siostrę. Na zewnątrz była dość spokojna, lecz widziałam ten strach w jej oczach. 
- Ciebie. - odchrzachnął z chytrym uśmiechem. Zrobiło mi sie słabo na samą myśl, lecz musiałam zrobić to dla Chloe, by była bezpieczna. Powoli podeszłam do mężczyzny, a następnie wyciągnęłam dłoń w jego strone. Popatrzył sie na mnie z satysfakcją i puścił dziewczynę. Była przerażona, widziałam to. Odskoczyła krok w bok, jednak patrzyła sie na mnie sparaliżowana. Santorio musnął swoimi palcami moje ramię, następnie przybliżył moje ciało do jego. Czułam obrzydzenie. Ściskał jedną dłonią moją talie, a drugą przystawił pistolet przy szyji. Zaczęłam szlochać. To, co wtedy czułam było nie do opisania.
- Zostaw moją siostrę! - krzyknęła Chloe, jednak mężczyzna tylko zaśmiał sie bezczelnie w moją skórę. Próbowałam odwrócić głowę, jednak jego ręka ściskała mocno moją szczękę i nie mogłam nic zrobić.
- Zostaw ją, słyszysz?! Kretyn z ciebie i bydle! - wykrzykiwała moja siostra. Nie zdała chyba sobie sprawy, jak bardzo niebezpieczny jest ten człowiek.
- Słuchaj młoda. - skierował do Chloe. - Jeżeli sie nie zamkniesz, przestrzelę Twojej siostrze głowę. - poinformował, patrząc co raz na mnie, co raz na nią. - Zrozumiałaś? 
- T-tak. - odparła zupełnie zszokowana. Ja również. Moje życie było zagrożone. 
- Na co masz ochotę, mała? - odparł patrząc na mnie i złapał mnie za tyłek. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a z moich ust wydobył sie cichy jęk. Przysięgam, jeżeli on mnie dotknie bardziej, nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała rodzine i dzieci. Słyszałam już wiele takich przypadków.  Santorio zaczął całować mój dekold, a następnie złapał za dół koszulki. 
- Zostaw ją, kurwa! - po całym pomieszczeniu rozległ sie głos wkurzonego Justina, który w przeciągu kilku sekund odciągnął mężczyznę ode mnie, a następnie zaczął okładać go pięściami, jak popatrzednio. Podbiegłam do Chloe, która zupełnie nie wiedziała co sie dzieje. Byłam wdzięczna Justinowi, że w końcu przyszedł. Gdyby nie on, kto wie, co by sie ze mną stało. Walka robiła sie bardziej niebezpieczna. Chłopak oberwał kilka razy w twarz, na co zaczęła mu lecieć krew z nosa. Tym samym oddał przeciwnikowi, pozwalając go na ziemie. 
- Uciekajcie! - krzyknął w naszym kierunku, co zrobiliśmy błyskawicznie. W korytarzu, za rogiem usłyszałyśmy huk, a zaraz zza ściany wybiegł Justin z pistoletem w dłoni.
- Czy on... - zawahałam sie.
- Spokojnie, dostał w rękę. - odparł i złapał mnie w talii, by na wszelki wypadek ochronić. Przed nami biegła Chloe. Dotarliśmy do wyjścia i szybko wsiedliśmy w odpowiedni samochód, kierując sie do domu. Całe szczęście, że nikomu nic sie nie stało. Jednak muszę poważnie porozmawiać z Chloe o tej imprezie. 
- Kim jesteś? - zapytała moja siostra, która siedziała na tylnym siedzeniu samochodu.
- Jestem przyjacielem Twojej siostry. - odparł i popatrzył sie na mnie bez emocji na twarzy. Całe to wydarzenie, to jak w jakimś filmie akcji. Chłopak był wyraźnie zdenerwowany i zaskoczony całą tą sytuacją. Co miał wspólnego Santorio z moją siostrą? Jeżeli chciał mnie wystraszyć, to udało mu sie to w stu procentach. 
- A to nie ty prowadziłeś z naszym tatą interesy? - dopytywała sie, jednak szybko chciałam zmienić ten temat.
- Chloe, co chciał od ciebie ten Pan? - zapytałam gorączkowo. Bałam sie, że będzie chciał czegoś więcej.
- Posiedział, że mi pomoże, więc schowaliśmy sie za jakimiś rurami. - zaczęła opowiadać. - Potem, gdy przyszłaś, powiedział, że mam być cicho i wyszliśmy z kryjówki, wtedy przystawił mi ten pistolet do głowy. - zlękła sie, opowiadając to. Było to dla niej nie małe przeżycie. 
- Mówił ci coś jeszcze? - odezwał sie Justin, wyraźnie skupiony na tym, co mówi.
- Nie. - odparła szybko. Kłamała.
- Chloe, powiedz. - ostrzegłam ją. - To dla twojego dobra.
- No nic nie powiedział, przysiegam! Kazał mi tylko być cicho. - wyjaśniła, podnosząc ręce do góry w geście obrony. Powiedzmy, że jej wierze. Resztę drogi spędziliśmy w zupełnej ciszy. Może i lepiej.

- Justin, wejdź przez balkon, jak zwykle. - oznajmiłam, gdy wychodziliśmy z samochodu. - Poczekaj tam chwile, to może potrwać. - dodałam. Chłopak skinął głową i pobiegł w wyznaczoną strone, a ja i Chloe udałyśmy sie do drzwi głównych.
- Jak zwykle? - uniosła brwi ze zdziwienia. - Justin to coś więcej, niż przyjaciel, prawda? 
- Nie. - zaprotestowałam. - Między mną a nim nic nie ma.
- To dlaczego nie poprosiłaś o pomoc Matt'a? Przecież to twój chłopak. - dogadywała, nadal próbując mnie sprowokować. Czy ona nie wie, że mnie i tego głupka już nic nie łączy?
- Zerwałam z nim. - odparłam chłodno i otworzyłam kluczami Chloe drzwi. W domu było ciemno, co oznacza, że rozdzice prawdopodobnie śpią. Całe szczęście. 
- Idź do swojego pokoju. - szepnęłam zdejmując cicho buty. Dziewczyna skinęła głową i udała sie na palcach do pomieszczenia. Ja szłam za nią do swojego, gdzie czekał już Justin. Zapaliłam światło i ujrzałam chłopaka, który stał przy moim biurku z kartką w dłoni. 
- Co to kurwa jest? - odparł chłodno, nadal patrząc sie na litery na kawałku papieru.
- Dostałam to dziś. - powiedziałam cicho, podchodząc do niego bliżej.
- Amy, prosze Cie, powiedz mi prawdę. Czy dostałaś więcej takich wiadomości? - odwrocił sie do mnie. Justin miał skupiony wyraz twarzy.
- Parę dni temu .. - szepnęłam.
- Kurwa. - przeklnął i przeczesał włosy ręką. To tak seksownie wyglądało. Chwila, dlaczego myśle o tym nawet, gdy nie jest to odpowiednia chwila?
- Justin, uspokój sie. Mam już dość wrażeń na dziś. - oznajmiłam i ujęłam jego twarz w dłonie. - Przemyje Ci ranę. - dodałam i lekko sie uśmiechnęłam, co odwzajemnił. Podeszłam do szafki by wziąć apteczkę. Nasączyłam gazę wodą utlenioną i powoli ocierałam rany. Siedziałam na Justinie okrakiem, a między nami była czerwona skrzynka. Chłopak trzymał mnie w talii, abym nie spadła. Co chwile jęczał z bólu. Nie dziwie sie. Rany były dość duże. Na koniec ucałowałam oczyszczoną ranę na brodzie. Moje usta znajdowały sie blisko warg Justina. Zamknęłam przy tym oczy, robiąc to z dużą czułością. Zanim sie odsunęłam, chłopak ruszył szybko głową i cmoknął moje usta. Motylki w moim brzuchu oszalały. Otworzyłam oczy i odsunęłam sie od niego. Uśmiechnął sie z satysfakcją, co odwzajemniłam. Po chwili zeszłam z kolan chłopaka, uświadamiając sobie, co właściwie sie stało. Zarumieniłam sie i sprzątnęłam gazy oraz resztę przyborów medycznych.
- Wiesz, że jutro muszę sie uczyć? - przygryzłam lekko warge. Nie chciałam go wywalić z pokoju, ale musiałam mieć ten czas dla siebie.
- Tak wiem. - odparł jak gdyby nigdy nic i wzruszył ramionami.
- Musisz wrócić do siebie. - powiedziałam ze smutną miną.
- Będę tam samotny. - powiedział po chwili i przybliżył sie do mnie. - wole zostać z tobą. - objął mnie swoimi ramionami.
- Jeżeli bardzo chcesz. - udałam, że mi wszystko jedno, chociaż wolałabym żeby został. Warto mieć takiego chłopaka obok siebie. Dobrze, że go poznałam te kilka lat, jak i niecałe dwa tygodnie temu.
- Chcę. - odparł krótko i zdjął swoją koszulkę, ukazując wyrzeźbiony tors. Wpatrywałam sie w jego ciało, przygryzając warge, co szybko zauważył. Zachichotał i położył sie na łóżku, klepiąc miejsce obok. Posłusznie skierowałam sie w tamtą stronę. 
- Nie ubierzesz piżamy? - zachichotał w moje włosy. Popatrzyłam na to, w co jestem ubrana. Przez Justina, zapomniałam sie przebrać. Zarumieniłam sie z zarzenowania i szybko wyjęłam z szafy potrzebne rzeczy. Skradając sie na palcach, ruszyłam do łazienki, gdzie przebrałam sie. Po chwili wróciłam do chłopaka. Upewniłam sie, że drzwi mojego pokoju są odpowiednio zamknięte i wskoczłam do łóżka, układając sie blisko Justina. Objął mnie od razu w talii i wspólnie zasnęliśmy. Znowu.

•••••••••••••
I mamy kolejny rozdział! Chloe dowiedziała sie tak jakby o Justinie, została tak jakby porwana przez Santorio, tajemnicza wiadomość.. Jak myślicie, co będzie dalej? Do tego #Jmy znowu śpi razem :3

Przepraszam, że nie dodałam nowego rozdziału w weekend, ale byłam w Ełku i nie miałam internetu na telefonie ;/ 

Mam nadzieje, że rozdział sie podoba :)

I dziękuje za tyyyyle wyświetleń :oo <3

Kocham,
Shinn_x