- Będę za dziesięć minut. - poinformowałam Carly, wychodząc z domu. Zaspałam na pierwszą lekcję i prawdopodobnie nie zdąrze na drugą. Nie mogłam sie na niczym skupić przez to zdjęcie. Nie sądziłam, że go na to stać. Wierzyłam, że mnie kocha a tu takie rozczarowanie. Zresztą nie pierwszy raz. Mam szczęście do chłopaków. Pieprzony sarkazm. Wyszłam z domu trzaskając przy tym drzwami. Postanowiłam iść pieszo. Najbliższy autobus będzie dopiero za siedem minut, a ja nie mam tyle czasu. Przyspieszyłam kroku. W mojej szkole nietolerowane były spóźnienia. Musiałam coś zmyślić by nie wpędzić sie w kłopoty. Znowu.
- Byłam u lekarza, Pani Nester. - odpowiedziałam stanowczo, patrząc na moją nauczycielkę od matematyki.
- Masz na to jakiś dowód? - oparła łokcie na biurku, patrząc na mnie przez swoje duże okulary.
- Oczywiście. - zaczęłam w torebce szukać fałszywego usprawiedliwienia, które napisałam w łazience, zanim weszłam do klasy. Każdy tak robi. Ja pierwszy raz sfałszowałam jakieś dokumenty i bałam sie, że to sie wyda. Jednak Pani Nester niczego podejrzanego nie zauważyła. Na szczęście.
- Dobrze Panno Hurt. - oddała mi kartke i rozejrzała sie po klasie. - Usiądź z Panem Brandonem. - wskazała puste miejsce koło Matt'a. Jeszcze wczoraj, byłabym zadowolona z tej propozycji. Teraz, przeklnęłam pod nosem i z grymasem zajęłam wolne miejsce. Chłopak był wyraźnie zdezorientowany.
- Ej mała, co jest? - skierował sie do mnie szeptem, gdy nauczycielka powróciła do swoich zajęć.
- Nie nazywaj mnie tak. - burknęłam pod nosem. Wiem, że powinnam wcześniej wszystko wyjaśnić, ale zdjęcie jest wystarczającym dowodem. Nie ma jak sie z tego wytłumaczyć.
- Amy, co sie stało? - zmarszył brwi i położył swoją dłoń na moje nagie udo. Błędem było założenie dziś spódnicy.
- Musimy poważnie porozmawiać. - spiorunowałam go wzrokiem i od tamtego czasu zaczęłam go ignorować. Zajęłam sie lekcją, co nie było łatwe. Pani Nester długo opowiadała o liczbie Pi. Większość klasy znała już ten temat na pamięć, jednak nasza nauczycielka mogłaby mówić o tym codziennie. Klasa mogła zajmować sie odrabianiem lekcji z innych przedmiotów albo własnymi sprawami. Ja jedynie odliczałam minuty do przerwy.
- Amy, o co chodzi z Matt'em? - dopytywała sie Carly. Gdy tylko wyszliśmy z klasy, kilka osób zebrało sie wokół mojej osoby, zadając to samo pytanie. To wyglądało trochę dziecinnie, wiem, ale jak mam inaczej reagować na obecność kogoś, kto mnie zdradził?
- Patrz. - pokazałam jej zdjęcie, które dostałam wieczorem. Dziewczyna zrobiła duże oczy i zakryła dłonią usta, tak, jakby właśnie zobaczyła martwe ciało czy coś.
- Skąd ty to masz? - dopytywała sie. Nie da za wygraną.
- Wczoraj dostałam to zdjęcie od nieznanego numeru. - wyjaśniałam.
- Nieznanego? Czyli nie wiesz kto ci je wysłał? - zadawała dziwne pytania.
- Jak nieznany to jak mam wiedzieć kto to? - oburzyłam sie. To jest przecież logiczne, czego tu nie rozumieć? - Carly, użyj czasem swojej głowy.
- Nieważne. - odparła wywracając oczami. - Co masz zamiar z tym zrobić?
- Już ci mówiłam. - wzruszyłam ramionami. Tym razem chciałam być silna. - Jak tylko go zobaczę, zrobię mu taką awanturę, że popamięta Amy Anne Hurt. - zrobiłam poważną minę, na co Carly zachichotała. Po chwili jej uśmiech znikł, a na jej twarzy pokazała sie groza.
- Masz okazje. - pokazała palcem za moje plecy. Wiedziałam co to oznacza. Przewróciłam oczami. Byłam przygotowana na ten moment, jednak nie chciałam, żeby wydarzyło sie to teraz. Jeszcze nie w tej chwili. Jednak los mnie chyba nienawidzi. Po chwili poczułam na swoich ramionach parę rąk. Zrzuciłam je z siebie, nie chcąc czuć jego obrzydliwego dotyku. Odwróciłam sie do niego twarzą. Patrzył na mnie zdezorientowany. Nie wiem co mu odbiło, całując sie z Alejandrą. Popatrzyłam na niego gniewnie.
- Co? - zaczął chichotać. Nie widze tu powodów do śmiechu.
- Jesteś głupi czy głupi? - warknęłam. Gdy patrze na jego twarz, czuje jeszcze większy gniew.
- Amy, o co ci do cholery chodzi?! - krzyknął na mnie, popychając mnie lekko. Zignorowałam to. - Od rana chodzisz wściekła niewiadomo na co. Możesz mi to wyjaśnić? - patrzył mi głęboko w oczy.
- A TY możesz mi wyjaśnić TO? - zrobiłam akcent na tych słowach i pokazałam mu telefon ze zdjęciem. Zetknął na nie z niedowierzeniem. Chwycił mój telefon i rzucił go o podłogę. Roztrzaskał sie w drobny mak.
- Kurwa co to było? - splunęłam na niego. Dlaczego to zrobił? Rodzice mnie zabiją!
- Bo to nie jest prawda! - warknął na mnie w złości. Był zestresowany.
- Zdjęcia nie kłamią, Matt! - pokazałam na rozwalony telefon. Nic nie powiedział. Przeklinał jedynie cicho pod nosem. - Czyli to prawda?! Zdradziłeś mnie. - odparłam z niedowierzeniem, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę. Próbowałam sie nie rozpłakać, jednak emocje wzięły górę. Nie wytrzymałam. Łzy płynęły mi po policzkach niczym potoki. Rozczarowałam sie na nim. To bolało.
- Amy ja.. - zaczął, jendak szybko mu przerwałam.
- Nie chce tego słuchać. - powiedziałam nadal szlochając. - Kilka dni temu, sam mówiłeś, że w związku najważniejsze jest zaufanie. - wspomniałam jego słowa. Gdybym wiedziała, już wtedy bym z nim zerwała.
- I co teraz? - patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Jeżeli na coś liczył, to sie przeliczył.
- To koniec. - odparłam cicho, unikając jego wzroku. Podeszłam do Alejandry, która była świadkiem zdarzenia, tak jak kilka innych osób.
- Prosze. Wygrałaś. Matt jest twój. - odparłam spokojnie i z honorem przeszłam przez tłum ludzi, udając sie do najbliższej toalety. Na zewnątrz grałam twardziela, lecz w środku byłam rozdarta. Oparłam sie o umywalke i uniosłam głowę. Miałam rozmazany tusz, spuchnięte i zaczerwienione oczy. Byłam w rozsypce. Sięgnęłam do torebki po mleczko to demakijarzu i oczyściłam swoją twarz. Postanowiłam sie już dziś nie malować, bez względu na to, co powiedzą ludzie. Przestałam szlochać i wyszłam na korytarz. Była już lekcja, na którą nawet nie miałam ochoty iść. Rozejrzałam sie na boki. Na szczęście było pusto. Udałam sie do tylnego wyjścia szkoły i opuściłam budynek. Pierwszy raz zerwałam sie ze szkoły. Skierowałam sie w stronę parku. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Po około piętnastu minutach doszłam do celu. Oprócz ptaków, byłam sama. Usiadłam na jednej z ławek. Patrzyłam na otaczającą mnie naturę. Pierwszy raz miałam okazje sie na tym skupić. Było cicho. Słychać było tylko szelest liści i powiew jesiennego wiatru. Zamknęłam oczy w chwili relaksu. Byłam naprawdę odprężona.
- Co ty tu robisz? - usłyszałam nagle znajomy głos. Otworzyłam powoli oczy, by zobaczyć promienną twarz Justina.
- Zerwałam sie ze szkoły. - odparłam mrużąc oczy przed słońcem. - A ty?
- Sam nie wiem. - uśmiechnął sie lekko i usiadł obok mnie. - Jak z Matt'em? - zapytał po chwili. Tego pytania bym sie nie spodziewała.
- Skąd o nim wiesz? - zapytałam zdezorientowana.
- Ja wiem wszystko kochanie. - puścił mi oczko. Zarumieniłam sie lekko. To było urocze, gdy mnie tak nazywał.
- Zerwałam z nim. - wzruszyłam ramionami. Szczerze, to już mnie nic nie obchodził.
- Czyli jesteś wolna? - patrzył na mnie swoimi brązowymi oczami. Naprawdę nie wiem, dlaczego sie tak dopytywał.
- Tak. - odpowiedziałam z dużym uśmiechem na twarzy. Miło jest być znów niezależną dziewczyną. - A co? Masz jakieś plany? - poruszyłam seksowne brwiami, co pewnie wyglądało raczej komicznie.
- Oczywiście. - zaśmiał sie, wywracając przy tym oczami. Po chwili wstał i podał mi swoją dłoń. - Idziesz? - poruszył brwiami tak, jak ja wcześniej. U niego zdecydowanie wyglądało to lepiej. Chwyciłam jego ciepłą dłoń i ruszyliśmy w nieznaną mi stronę. Kierowaliśmy sie w głąb parku. Nie wiedziałam gdzie i po co mnie prowadzi, lecz postanowiłam mu zaufać. Nasze palce były splecione razem. Czułam motylki w brzuchu. Kątem oka spoglądałam na chłopaka. Miał na sobie musztardowe spodnie, biały podkodzulek, koszule w kratkę, która swobodnie unosiła sie na wietrze oraz szare buty Nike. Na szyi miał kilka wisiorków. Uważnie im sie przyglądałam, jednak nie długo.
- Nie ma nawet południa, a ty mnie już obczajasz? - uśmiechnął sie lekko, patrząc w moją stronę. Natychmiast odwróciłam wzrok w drugą stronę, a moje policzki stały sie lekko różowe. Chłopak złapał mój podbródek, kierując w jego stronę, czym zmusił mnie do popatrzenia na niego. Nadal szliśmy dość szybkim krokiem. - Dlaczego zawsze odracasz sie, gdy sie rumienisz? - uniósł jedną z brwi i oblizał usta. Odruchowo sie na nie popatrzyłam, na co on sie lekko zaśmiał, kręcąc głową. Nie wiem, co on sobie o mnie pomyślał w tej chwili, ale napewno zrobiłam sie czerwona na twarzy. Wywrócił oczami, nadal chichocząc i przez chwile szliśmy w ciszy. Justin nagle stanął nieruchomo, patrząc na krzaki przed nami. Pobiegł w ich stronę, zostawiając mnie samą. Po chwili odwrócił sie w moją stronę i gestem ręki poprosił, bym zbliżyła sie do niego. Zrobiłam tak jak chciał. Swoim ciałem ochronił mnie przed wystającymi gałęziami i po chwili znajdowaliśmy sie na łące. Nie było tam nic niezwykłego, lecz czułam, że to wyjątkowe miejsce dla Justina. Nigdy tu nie byłam. Głownie dlatego, że nikt nigdy nie odważył sie przejść przez te krzaczory. Jednak nie on. Wiedział, co kryje sie za bujną zielenią, na tyłach parku.
- Ślicznie tu. - oznajmiłam, rozgladając sie w około.
- To przecież zwykła łąka. - wzruszył ramionami, chowając dłonie w tylnych kieszeniach swoich spodni.
- Ale jest tu cicho. Dokładnie takiego miejsca teraz potrzebuje. - odparłam tak jakby do siebie i usiadłam na miękkiej trawie. Justin usiadł koło mnie, opierając sie jedną ręką o swoje prawe kolano.
- Opowiedz mi coś o sobie. - odparł nagle, patrząc w moją stronę. Uniosłam głowę ku jego i zrobiłam minę typu czemu-sie-mnie-o-to-pytasz.
- Myślałam, że wiesz o mnie wszystko. Zresztą sam tak mówiłeś. - próbowałam udawać bystrą, choć bardziej wyszło to na zdzirowatą laske, która czepia sie wszystkiego.
- Okej, przepraszam, że zapytałem. - wywrócił oczami, biorąc źdźbło trawy w ręce.
- Żartowałam przecież! Justin, wyluzuj. - szturchnęłam go lekko w ramię, posyłając promienny uśmiech, który odwzajemnił. - Co chcesz o mnie wiedzieć?
- Wszystko. - wzruszył ramionami, opierając sie dłońmi o ziemie.
- Hmm .. - zmrużyłam oczy. Jeżeli chce wiedzieć wszystko, będę musiała sie wysilić, bo tego jest dużo. - Mam na imie Amy, nazwisko Hurt, mam siedemnaście lat, mam siostrę Chloe i brata Dan'a... - przerwałam, by zastanowić sie, co mogłabym jeszcze powiedzieć, jednak twarz Justina zmieniła sie po moich słowach. Był tak jakby nieobecny. Intensywnie nad czymś myślał. - Co? - odparłam po chwili przypatrywania mu sie.
- Nie nic. - potrząsnął głową. Wiem, że kłamie, bo coś jest na rzeczy. - Opowiadaj dalej.
- Nie wiem co jeszcze mogłabym ci powiedzieć. - wzruszyłam ramionami, rozgladając sie na boki.
- Opowiedz o swojej rozdzinie. - popatrzył sie na mnie z dziwnymi iskrami w oczach.
- Mojego tatę znasz, nie wiem skąd, nie wiem co ukrywacie-
- Nie powinno cie to interesować. - przerwał mi. Zignorowałam to, bo nie chciałam rozpoczynać kolejnej kłótni. Zachowywał sie jak mój tata.
- Moja siostra jest ode mnie młodsza o ponad dwa lata. Dobrze sie rozumiemy, z nią mam najlepszy kontakt z rodziny. - ciagnęłam dalej. - Mój brat, Dan, ma prawie dwadzieścia lat. Nie mam z nim dobrego kontaktu, w ogóle go nie mam. Stoczył sie. Zaczął brać narkotyki, pił, zadawał sie z niewiadomo kim, pewnie jakimiś bandytami. To oni mu zniszczyli życie. Potem ojciec go wyrzucił z domu. - opowiadałam. To było dla mnie trudne, jednak potrzebowałam sie komuś wygadać od serca. Wydawało mi sie, że Justin jest odpowiedni, więc sie zgodziłam. - Nie widziałam go prawie rok. Nawet nie wiem gdzie jest. - próbowałam powstrzymać cieknące łzy z oczu. Tęskniłam za swoim bratem, kto by nie.
- J-ja go znam. - wydukał. Momentalnie uniosłam głowę, patrząc na niego w zupełnym zdziwieniu. Jak to, on go zna?
- Jak? - odparłam cicho, bawiąc sie trawą.
- Był z nami w grupie. Wszyscy ćpali i pili. Jednak twój brat był słaby i szybko go to wciągnęło. - wyjaśnił. Próbowałam przyjąć to do świadomości. Zapadła między nami krępująca cisza. Postanowiłam ją przerwać.
- Teraz ty mi odpowiedz o sobie, o swojej rodzinie.
- W marcu będę miał osiemnaście lat. - zaczął, myśląc przy tym. Napewno tak jak ja, zastanawiał sie nad swoim życiem. Siedziałam cicho, by mu sie przeszkodzić. Skuliłam jedynie nogi, by ogrzać swoje ciało. Chociaż była dopiero godzina czternasta, listopad robi swoje. - Moja mama ma na imie Pattie, mój tata Jeremy, mój brat Jacson, a moja siostra ... - tu urwał, a jego twarz zmieniła swój wygląd. Była smutna i jednocześnie pełna gniewu. Co sie stało z jego siostrą? - ...ma na imie Jazzy, jednak nie wiem nawet jak wygląda. - jego wzrok wydawał sie pusty.
- Dlaczego? - zdziwiłam sie. Myślałam, że każdy kto wie o istnieniu swojego rodzieństwa, wie, jak ono wygląda.
- Nie chce teraz o tym mówić. - odparł oschle. Musi to być dla niego trudny temat, więc nie zamierzam go drążyć. Nie teraz. Kolejna niekomfortowa cisza zapadła między nami. Siedziałam około metr od Justina. Popatrzył na mnie i machnął ręką, abym sie do niego przesunęła.
- Ja nie gryze. - roześmiał sie promiennie. O wiele lepiej mu było z uśmiechem do twarzy niż z grymasem. Przysunęłam sie do niego trochę, jednak mu to nie wystrczyło, bo pociągnął moje ciało w swoją stronę, w efekcie czego leżałam na nim. Nasze spojrzenia sie spotkały. Trzymał moje ramiona na wysokości swoich. Moje dłonie leżały na jego torsie. Byłam tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na swojej twarzy. Uśmiechaliśmy sie do siebie, jednak po chwili ocknęłam sie wstając z jego ciała.
- Powinniśmy wracać. - odparłam szybko i otrzepałam swoje ubrania z trawy i ziemi.
- Tak, powinniśmy. - odchrzachnął, mieżwiąc swoje włosy. Ruszyliśmy w kierunku krzaków. Wchodząc na teren parku, wymieniliśmy sie spojrzeniami.
- Odprowadze cie do domu. - oznajmił i chwycił moją dłoń. Nasze palce były splecione razem. Kolejny raz, motylki w moim brzuchu dały o sobie znać.
- Dziękuje za dziś. - szepnęłam, gdy już byliśmy pod moim domem. Justin był ode mnie wyższy, więc wspięłam sie na palce i musnęłam swoimi ustami jego policzek. Naprawdę potrzebowałam dziś chwili relaksu, a on mi to zapewnił.
- Miłe te podziękowania. - uśmiechnął sie promiennie, na co zachichotałam. Dla mnie również były miłe. - Widzimy sie jutro?
- Pewnie. - przygryzłam warge. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Brakowało tylko nocy i deszczu, a była by o najbardziej magiczna chwila w moim życiu. Bez tego i tak, było cudownie.
- Więc do zobaczenia. - szepnął mi do ucha, muskając również mój policzek, zachaczając o kącik ust. To było cudowne. Zamknęłam oczy, oddając sie rozkoszy. Gdy je otworzyłam, chłopaka już nie było. Pewnie wyglądałam jak ostatnia idiotka. Zostałam sama na chodniku przed domem. Westchnęłam do siebie i ruszyłam w kierunku domu. Na moje szczęście nikogo nie było w domu. Chloe miała dziś spotkanie ze znajomymi. Wczoraj mówiła o nim ze sto razy. Tata był w pracy, pochłonięty swoimi obowiązkami, a mama... Pewnie poszła do galerii. Skierowałam sie do mojego pokoju by odetchnąć trochę.
- Amy, obudź sie! Co ty będziesz robić w nocy? - krzyczała moja mama, trzasając mną. Leżałam na swoim łóżku. Ze zmęczenia zasnęłam.
- Co? Która godzina? - odparłam pól przypomna, przecierając oczy.
- Jest po dwudziestej. Dziecko umyj sie chociaż. - wymachiwała rękoma, krążąc nade mną. Niechętnie wstałam i przeczesałam palcami moje rozczochrane włosy. Chwyciłam piżamę i udałam sie do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam resztki makijażu i nadal senna skierowałam sie do mojego pokoju. Poukładałam kilka rozwalonych rzeczy na mojej szafce i zalogowałam sie na facebooka, czego od razu pożałowałam. Dostałam czternaście wiadomości od ludzi ze szkoły, dotyczące mojego zerwania z Matt'em. Nie miałam siły odpisywać każdemu, więc napisałam do wszystkich na mojej tablicy:
"Tak, zerwałam z Matt'em. Przestańcie sie mnie o to wypytywać, skoro większość z was to widziała. Każdy ma swoje życie. Zajmijcie sie swoim."
Ostatni raz spojrzałam na tekst i opublikowałam go na swoim profilu. Zmieniłam status na "wolny/a" i wylogowałam sie. Miałam ochotę na dalszy sen, który przerwała mi mama. Schowałam sprzęt do szuflady i zgasiłam światło. To był długi dzień. Przykryłam sie kołdrą po samą brodę i zamknęłam oczy.
- Amy otwórz! - słyszałam stłumiony głos. Otworzylam jedno oko. Wystarczyło, by zobaczyć Justina, stojącego w deszczu na moim balkonie.
•••••••••••
I jest 8 rozdział. Jak wrażenia? Amy i Justin zwierzyli sie sobie, a za tym idzie kolejna tajemnica - Jazzy. Jak myślicie, co sie z nią stało? Do tego #Jmy prawie sie pocałowali *u* Mam nadzieje, że rozdział przypadł wam do gustu ;)
Dziękuje za wszystkie komentarze, bardzo miło sie je czyta. Dziękuje też za uwagi, które piszecie, próbuje sie do nich stosować :)
Dziękuje, że ze mną jesteście! <3
Szalonych wakacji ;)
Shinn_x
Aww ! Oni są słodcy ! :)
OdpowiedzUsuńJejciu ale ten rozdział jest fajny, Justin taki miły ona zerwała z Mattem ;`) a koniec świetny, ale znając szczęście zaraz coś pójdze ne tak...
OdpowiedzUsuńczekam nn
@Fucked_Up_Kid
Awwww boskii <33
OdpowiedzUsuńOooo... jaki sweet <3 nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuńngvkdjbgiubjxdbvkjsvzyhilbvb <3<3<<3
OdpowiedzUsuńJej dziewczyno, jestes niesamowita pisząc takie zajebiste opowiadanie, każde z nich jest bardzo ciekawe i ułożone. Czekam na nn. @Paulaa9999
OdpowiedzUsuńcudowny. ja już dawno powiedziałam, że piszesz zajebiście i zdania nie zmienię. mam nadzieję, że Justin i Amy będą razem. co do rozdziału to jest super. fajnie, że się sobie zwierzali i że sobie ufają. ;*
OdpowiedzUsuńbuźka! ;*
myofficial
co ja będę się powtarzać. kocham to! <3
OdpowiedzUsuńniesamowicie realnie piszesz. przenoszę się do innego świataa. :D
pozdrawiam!
___________
pomaranczowy-zapach-marzen.blog.pl /Daria_Kinga
To takie słodkie *u* Nie moge *.* akzbzamJxhsmab *.* DAWAJ SZYBKO SZYBCIUTEŃKO I WGL TEGO NEXTA BO JA TU NIE WYTRZYMUJE *.* Zajebiste jest to opowiadanie ;3
OdpowiedzUsuńomnomnomnommnmoo *_____________________* kocham to opowiadanie, czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńcg tfxdrcfgvybhjnihfgcrt ♥ kocham to *.* aww ♥ świetny;)
OdpowiedzUsuńDziewczyno ty mnie kiedyś zabijesz tymi rozdziałami. To jest świetne! @Lady_Miii
OdpowiedzUsuńjuz dostalam ogazm......... hahahahahaha nie naprawde kocham twojego bloga jest cudowny . czekam jeszcze na jakis cudowny szablon ! <3
OdpowiedzUsuńświetny piszę co po raz kolejny ale co tam XD fasdcfmvsrfhdnsmd po prostu cudowny <3
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać kolejnego rozdziału <3 Świetnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńomggg ja chce już jak najszybciej 9 rodział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3 pewnie będzie romantycznie :3 aaaaaaaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńAż tak jestem przewidywalna? xd
Usuńboże to jest coraz to lepsze :)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać następnego
pozdrawiam @bananowa_ <3
Aww <3 rozdział strasznie mi się podoba <3 juz nie moge się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńOni sa tacy słodcy :)
Niesamowity!!! Marzenie Amy się spełniło!!! Jest noc i deszcz!!! / @Zaniloliry_wife
OdpowiedzUsuń