Justin zgniótł kartkę i rzucił nią gdziekolwiek. Następnie usiadł na sofie, chowając twarz w dłonie. Potrzebował czasu. Wzięłam swoją torbę i ruszyłam w kierunku jednej z sypialni. Przebrałam sie w białe szorty i niebieską koszule i weszłam do salonu. Justin nawet nie ruszył sie o centymetr. Siedział w tej samej pozycji, nie zwracając na mnie uwagi. Wiem, że sie denerwuje, ale ja naprawdę muszę wrócić do domu. Dochodziła godzina czternasta, więc moi rodzice pewnie wyrywają już sobie włosy z głowy. Muszę wymyśleć dobre kłamstwo, by nie dostać szlabanu, a to ostatnie co mi teraz potrzeba. Podeszłam cicho do chłopaka i chwyciłam jego dłoń. Jego orzechowe oczy patrzyły na mnie tak głęboko jak nigdy.
- Przepraszam, że Cię w to wplątałem. - odchrzachnął po chwili i wstał by mieć oczy na wysokości moich.
- Nic sie nie dzieje. - uspokajałam go, patrząc na nasze dłonie. Czułam dziwne uczucie w sercu, więc rozdzieliłam nasze dłonie i pokiwałam głową w kierunku drzwi. - Muszę wracać. - zdobiłam smutną minę. Szkoda mi było sie z nim rozstawać. To był jeden z lepszych ostanich wieczorów, mimo tego, co sie stało. Chłopak ruszył za mną i oboje wsiedliśmy do jego samochodu. Siedzieliśmy w niekomfortowej ciszy. Nikt z nas nie odważył sie powiedzieć słowa.
- Jesteśmy. - odparł Justin, pogrążony w swoich myślach.
- Do zobaczenia. - chwyciłam uchwyt drzwi samochodowych i ostatni raz przyjrzałam sie jego twarzy. Była taka sama od kilku godzin - napięta i w skupieniu. Uśmiechnęłam sie sama do siebie i wyszłam, trzaskając drzwiami. Zanim doszłam do wejścia domu, jego już nie było. Cicho westchnęłam. Muszę sie przygotować na gadanie mamy.
- Jestem! - mój głos odbił sie echem po ścianach budynku. Jednak nikt mi nie odpowiedział. - Mamo? Tato? - krzyknęłam by upewnić sie, że nikogo nie ma. Nic bardziej mylnego.
- Tutaj jesteśmy. - usłyszałam z salonu. No to mam przechlapane. Zacisnęłam zęby i ruszyłam ku rodzicom, probując wymyśleć w międzyczasie dobry plan.
- Wiem, że jesteście źli, bo miałam wrócić rano, a jest prawie piętnasta.. - zaczęłam, chcąc zyskać na czasie.
- Tak, masz racje. - odparła spokojnie moja mama.
- Masz na to jakieś wytłumaczenie? - odchrzachnął mój tata, opierając sie na łokciach na swoich kolanach. Miał dresy. To bardzo rzadkie zjawisko u mojego taty. Zazwyczaj to oznacza, że nie wie co ze sobą zrobić, albo po prostu nie wie w co sie ubrać, gdy jest w domu.
- Mam. - odparłam stanowczo, próbując przekonać samą siebie. - A więc.. Wczoraj z Carly siedziałyśmy do dość późna - udawałam, że przypominam sobie wszystkie wydarzenia, mrużąc oczy.
- Do której dokładnie? - dopytywała moja mama. No tak. Ona ma na tym punkcie jakieś uczulenie. Według niej trzeba wstawać i iść spać "z kurami".
- Około pierwszej. - wywróciłam oczami. - Dlatego obudziłyśmy sie dość późno. - mówiłam wolno, bo jeszcze nie wymyśliłam żadnej wymówki.
- Mogłaś przyjść od razu po śniadaniu. - wtrąciła sie moja mama.
- Mogłam, ale wiesz, jaka jest Pani Martin. Zatrzymała mnie na obiad. - posłałam im lekki uśmiech. Mam nadzieje, że to kupili. To było najlepsze, co teraz przyszło mi do głowy.
- Dzwoniliśmy do niej. - nagle odezwał sie mój tata, surowym tonem. Jezu, już po mnie. - Mówiła, że cie tam nie było.
- Oczywiście, że byłam! - krzyknęłam udając oburzoną. - Czasem Pani Martin myli mnie z jej sąsiadką, Emily. Mamy nawet podobne imiona. - zaśmiałam sie sztucznie, by tylko przekonać rodziców. Nie istniała żadna Emily, która była sąsiadką Carly.
- Faktycznie. - przyznali mi racje. To już jakiś sukces. - Przepraszamy, że ci nie uwerzyliśmy Amy. Musisz zrozumieć, że po prostu sie o ciebie martwimy. - głos mamy wydawał sie smutny i zatroskany.
- Nic sie nie stało. - posłałam im kolejny lekki uśmiech i wyszłam z salonu.
- Kochamy cie! - usłyszałam z oddali.
- Ja was też! - krzyknęłam pędząc do mojego pokoju po schodach. Marzyłam o prysznicu. Zapach alkoholu, tytoniu i nie wiadomo czego jeszcze przesiąkł przez moje ubrania i ciało. W skrócie, śmierdziałam imprezą. Dziwie sie, że rodzice tego nie poczuli. Nie tolerowaliby tego, że chodzę na imprezy. Rzadko na nich bywam i zazwyczaj są one małe. Ta wczoraj była dotychczas największa. Całe szczęście, że nie miałam kaca. Wcześniej sie na to przygotowałam, ale widocznie mój organizm dobrze znosi promile. Przypomniał mi sie widok pijanego Justina. Ledwo stał na nogach, mrucząc pod nosem słowa, których nikt nie rozumiał. I tak był słodki.
- Co?! Nie! Amy, uspokuj sie! - musiałam sie powstrzymać. Nie moge go tak komplementować w moich myślach. Przy nim, Matt robi sie miękki i nic nie warty. - Boże. Naprawdę muszę przestać tak o nich myśleć. - nie poznaje sie. Żeby odciągnąć myśli od wszystkich i wszystkiego, udałam sie do łazienki. Zdjęłam z siebie niedawno założone ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Gorąca woda pokryła moje ciało, a z moich ust wydobył sie cichy dźwięk rozkoszy. Tego mi było trzeba. Chwyciłam żel pod prysznic i namydliłam każdy centymetr mojego ciała. Następnie nałożyłam owocowy szampon na moje długie, zwilżone włosy i zaczęłam go wcierać. Kochałam takie prysznice. Miałam czas tylko dla siebie i swojego ciała. Opłukałam moją skórę letnią wodą. Czysta wytarłam sie ręcznikiem i ponownie ubralam sie, tym razem w dresy i luźny t-shirt.
- Amy, wychodź! - krzyczała moja siostra. Nie wiedziałam, że jest w domu.
- Chwila! - odkrzyknęłam, łapiąc w pośpiechu krem do twarzy i ostrożnie go nałożyłam.
- Ile można siedzieć?! - głos Chloe robił sie bardziej zdenerwowany.
- Tyle ile trzeba! - odpowiedziałam i szybkimi ruchami zaczęłam szczotkować zęby.
- Amy! - słychać było tupnięcie nogą. Wywróciłam oczami i posprzatałam po sobie, otwierając drzwi łazienki.
- Prosze. - uśmiechnęłam sie, na co ona wytknęła mi język. Zignorowałam to i ruszyłam do swojego pokoju, w którym miałam zamiar spędzić resztę dnia. Podeszłam do białej szuflady, stojącej pod dużym oknem i sięgnęłam po tableta. Zalogowałam sie na facebooka, po czym odłożyłam sprzęt na chwile na łóżko i podeszłam do szafy, by wyjąć żelki. Przy okazji zauważyłam rozpuszczoną nutelle. Zapomniałam jej schować do lodówki. Jęknęłam w imie porażki i zaniosłam ją do kuchni. Na szczęście rodzice byli w pokoju i nie musiałam z nikim rozmawiać. Nie miałam na to ochoty. Gdy skierowałam sie w stronę schodów, usłyszałam pukanie do drzwi.
- O niee. - jęknęłam po raz kolejny, kierując sie w stronę drzwi. Chciałam to popołudnie spędzić w samotności, a ktoś raczył mi przeszkodzić. Otworzyłam drzwi, lecz nikogo tam nie było. Rozejrzałam sie po bokach, ale też było pusto. Żadnej żywej duszy. Spojrzałam na wycieraczkę domu. Leżała na niej koperta, zaadresowana do mnie. Kolejny raz spojrzałam na okolice, a następnie wyciągnęłam karteczke.
"Nigdy sie mnie nie pozbędziesz."
Serce stanęło mi w gardle. Ktoś sie na mnie uwziął. Nawet wiem już kto. Santorio nie da za wygraną, ale nawet nie wiem, czego oczekuje. Miałam przeczucie, że to szybko sie nie skończy. Oficjalnie byłam zastraszana. Schowałam kartkę z kopertą do kieszeni moich dresów i zamknęłam drzwi, patrząc ostatni raz na okolice. Skąd prześladowca zna mój adres? Śledził mnie? Zaczynam sie bać własnego cienia. To nie jest normalne. Stałam tam chwile, myśląc o tej wiadomości, puki nie usłyszałam kolejnego pukania. Odskoczyłam trochę. Nie wińcie mnie. Byłam przerażona. Miałam wrażenie, że jak otworze te drzwi, pojawi sie facet z siekierą, nożem czy pistoletem i mnie zabije. Jednak ciekawość wzięła górę.
- Cześć! - odparła radośnie Carly. Kamień spadł mi z serca. - Wygladądasz, jakbyś zobaczyła ducha. - zaśmiała sie, widząc moją twarz.
- Ha ha, bardzo śmieszne. - oparłam sie o framuge drzwi, krzyżując ręce na piersi.
- No co? - zaśmiała sie kolejny raz, na co wywróciłam oczami z uśmiechem. - Będziemy tu tak stać, czy zaprosisz mnie do środka? - unosiła brwi, rozgladając sie po pomieszczeniu za mną.
- A tak, pewnie. - ocknęłam sie po chwili. Byłam bardziej myślami z Justinem i Santorio niż z moją przyjaciółką. Pomyślałam, że to będzie dobry pomysł, jeżeli spędze z nią trochę czasu. Poplotkujemy, pożartujemy. Byłam jej to winna. Poszłyśmy do mojego pokoju. Pech chciał, że usłyszała nas moja mama.
- Kto to przyszedł? - wychyliła głowę zza ściany.
- To Carly. Idziemy do mnie. - odparłam, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
- Byłaś dzis u Carly. - zdziwiła sie moja mama. No tak, to wszystko komplikuje.
- Już sie stęskniłam. - Carly próbowała mi pomoc wyplątać sie z przesłuchania mamy.
- Widzicie sie codziennie, nawet w weekendy i nadal wam mało? - dopytywała.
- Mamo. - zaczęłam. - Carly to moja najlepsza przyjaciółka i musimy z sobą spędzać dużo czasu. Jest dla mnie jak siostra. - uśmiechnęłam sie w jej kierunku, co odwzajemniła.
- Rozumiem. No nic, miłej zabawy. - odparła, traktując nas jak kilku-letnie dziewczynki. Zaśmiała sie przy tym i wróciła do swoich zajęć.
- Dziękuje. - skierowałam sie do niej. Zawsze mnie zrozumie.
- Nie ma za co. - odparła. - i tak za chwile sie wszystkiego dowiem. - pogroziła mi palcem. O nie. Kolejne przesłuchanie. Jednak jej moge powiedzieć więcej, niż własnej rozdzinie. - Opowiadaj. - zachęciła mnie, gdy siedziałyśmy obie na moim łóżku. Oparłam sie o drewnianą część i lekko westchnęłam, próbując ułożyć sobie wszystko po kolei w mojej głowie. Nie chciałam niepokoić jej, więc postanowiłam pominąć ten wątek o Santorio. To byłaby zapewne ostatnia wiadomość, jaką chciała by teraz usłyszeć.
- Poszłam na imprezę. - zaczęłam, jednak szybko mi przerwała. To ta część mojej przyjaciółki, której nie lubie.
- Z kim?! Kto jest ważniejszy ode mnie?! - naburmuszyła sie, patrząc na mnie gniewnie.
- Z kolegą. - westchnęłam kolejny raz. - Normlana impreza. Muzyka, tańce, ludzie, alkohol. - przy ostatnim ściszyłam głos.
- A gdzie spałaś? - odparła po chwili namysłu. Pewnie analizowała wszystko.
- U.. - zawahałam sie. - .. u tego kolegi. - wypuściłam z siebie ciężkie powietrze. Carly aż pisnęła.
- Spałaś w jego mieszkaniu? W jego łóżku? Ktoś was nakrył razem? - zadawała błyskawiczne pytania.
- Nie, nie i nie! - krzyknęłam z oburzeniem. - Nie mogłabym z nim spać Carly! To naprawdę tylko kolega. - zapewniłam ją.
- No tak, masz chłopaka. - posmutniała. Czy ona na coś liczyła? Nie mogłabym sie umawiać z Justinem. Ma konflikt z moim ojcem i nawet jeżeli chciałabym z nim być, to było by wykluczone z paru względów. Na przykład na niebezpieczne życie. Gdybyśmy byli parą, Santorio uwziąłby sie na mnie jeszcze bardziej, a nie chce tego doświadczyć. - Myślisz o nim? - głos Carly wyrwał mnie z intensywnego myślenia.
- Co? O kim? - ocknęłam sie, nie wiedząc o co chodzi. Tak już mam. Gdy myśle, cały świat przestaje istnieć.
- O tym "koledze". - zrobiła palcami cudzysłów w powoetrzu. Zarumieniłam sie lekko. Dla mnie nie jest on tylko kolegą. Tym uczuciem darzę go od kilku lat. Nie moge na to nic poradzić. Znając moje szczęście, Justin nie odwzajemnia moich uczuć. Będzie tak samo jak kiedyś. Mam nadzieje, że dam sobie z nim spokój i skupie sie na związku z Matt'em. Tak będzie lepiej.
- Amy! - pstryknęła palcami przed moją twarzą. - Znowu to robisz. - zachichotała. Jej śmiech był uroczy.
- Nie. Po prostu.. - zawahałam sie, skupiając wzrok na swoich dłoniach.
- Po prostu nie możesz przestać o nim myśleć. - dokończyła za mnie. Miała stuprocentową racje.
- On.. on jest moją miłością z dzieciństwa i teraz, jak spotkaliśmy sie po latach, to wszystko wraca. - wyznałam. Uznałam, że tak będzie lepiej.
- A co z Matt'em? - na jej, jak i mojej twarzy, pojawił sie grymas. Nie chciałam mówić, że on jest problemem. Kochałam go nadal, ale jak już mówiłam wcześniej, Justin na mnie działał.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. - Jeżeli plotka o jego zdradzie okaże sie prawdziwa, to z nami koniec. - odparłam stanowczo.
- A jeżeli nie? - przygryzła warge. Naprawdę nie wiem o co jej chodzi. Czy ona chce, żebym odeszła od chłopaka i związała sie z innym?
- Nie wiem Carly! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Ok, już cie nie męcze. - puściła mi oczko i poprawiła swoją pozycję na łóżku by siedzieć wygodnie. Kątem oka zauważyła mój tablet, który zostawilam wcześniej. Dziwie sie, że dopiero teraz go dostrzegła. Wzięła do ręki sprzęt, przesuwając palcem po ekranie i czytając jego zawartość.
- Justin Bieber to ten kolega? - uśmiechnęła sie do mnie figlarnie spod rzęs. Musiała otworzyć na moich wiadomościach.
- Zostaw, to moje! - raptownie zerwałam sie, by uchronić moją prywatność. Rzucałyśmy sie po całym łóżku, wyrywając sobie tableta z rąk. Przy okazji czytała wybrane fragmenty moich rozmów na głos. Modliłam sie tylko, żeby nikt z rodziny nie usłyszał naszych wrzasków. Po chwili walki Carly oddała mi moją własność z satysfakcją na twarzy. Ja natomiast byłam zła i zażenowana, chociaż nie było tam nic specjalnego. Jednak potem śmiałam sie z niczego.
Z Carly spędziłam miłe popołudnie. Gadałyśmy chyba o wszystkim. Wiem, że moge jej ufać. Zanim sie spostrzegłyśmy, było już po dziewiętnastej i musiała wracać do domu. Jutro mamy przecież szkołę. Odprowadziłam ją do najbliższego zakrętu i samotnie wróciłam do domu. Resztę wieczoru zaszyłam sie w swoim pokoju oglądając filmy na laptopie. Kochałam takie wieczory. Siedziałam pod kocem i oglądałam "LOL" z udziałem Miley Cyrus. Nagle dostałam sms-a. Nieznany numer. Serce kolejny raz podeszło mi pod gardło. A co jeżeli to ten facet? Naprawdę jest wszędzie? Jestem więźniem we własnym domu. Otworzyłam wiadomość. Moim oczom ukazało sie zdjęcie całującego sie Matt'a z Alejandrą. A więc to prawda. Moje serce rozbiło sie na tysiąc malutkich kawałeczków. Po raz kolejny zawiodłam sie na chłopaku. Kolejna zdrada. Tym razem nie miałam zamiaru wpaść w depresję. Jestem silna. Jednak nie wytrzymałam i uroniłam kilka łez, które potem zamieniły sie w potok. Dotrzymam słowa, które powiedziałam dziś Carly. Jutro w szkole z nim zerwę. Zrobię mu taką awanturę, że sie nie pozbiera. Nie wiem dlaczego on to zrobił. Przecież byłam dla niego dobra, wyrozumiała. Co robiłam źle? Może mnie wcale nie kochał i był tylko dla popisu, popularności? Nie rozumiałam takich ludzi. Kolejne łzy spływały po moich policzkach. To łzy bezsilności i rozczarowania na osobie, którą kochałam. Nasz związek w tym momencie nie istniał.
•••••••••••••••••••
Co myślicie o zwierzeniach Amy? Co będzie dalej z Matt'em? Myślicie, że dziewczynę zastrasza Santorio?
Rozdział mniej emocjonujący, ale myśle, że nie taki nudny ;) Mniej tu Justina jako osoby, ale w głowie bohaterki często sie pojawia ;) Co myślicie ogólnie?
Dziękuje za wszystkie komentarze! Nie sądziłam, że moje opowiadanie aż tak sie wam spodoba :D kocham was <3
Mam dla was dobrą wiadomość! Mój tata znalazł jakieś regionalne wifi, więc rozdziały będę wstawiać na tyle często jak będę mogła (praca na polu i w ogrodzie trochę czasu mi zabierze), a nie tylko jak będę w mieście :)
Dziękuje, że jesteście ze mną <3
Udanych wakacji :)
Shinn_x
Matt to kompletny pacan ! :D
OdpowiedzUsuńMatt to idiota skoro ją zdradził -.- czekam na nn x
OdpowiedzUsuńjuż sie nie mogę doczekać jak Justin i Amy się do sb zbliżą :D
boski blog <3
OdpowiedzUsuńJuż nie moge się doczekać tej całej awantury ^^ Dodawaj szybko nexta ^^ janssjakhzjsjaib *.*
OdpowiedzUsuńHekshkabaksbskslajwn! Cudowne! A Matt to kretyn! @Lady_Miii
OdpowiedzUsuńboże mam nadzieję że nic złego się nie stanie. Jak ja uwielbiam to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuń@bananowa_
kocham to opowiadanie, nooo <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco :D
Matt to idiota. Nie mogę się doczekać tej awantury w szkole, i aż Justin z Amy będą razem. Czekam na nn <3 //@NoughtyButNice3
OdpowiedzUsuńOmg znowu świetny rozdział po prostu uwielbiam to opowiadanie i zniecierpliwiona czekam na następny rozdział. Po prostu BOSKIE!
OdpowiedzUsuń@ohbieberah ---------->messyfanfiction.blogspot.com
W głowie mi sie nie mieści, skad ty bierzesz pomysły na te wszystkie kolejne rozdziały. Czekam na nexta @Paulaa9999
OdpowiedzUsuńale cham z tego Matta -.-
OdpowiedzUsuńświetny *.* czkekam na kolejny ♥
Znienawidziłam tego Matta... A rozdział świetny! Czekam...
OdpowiedzUsuńJustin jest najlepszy.Czekam nn ♥
OdpowiedzUsuńczekam nn <3
OdpowiedzUsuńKOchaaam<33
OdpowiedzUsuńMatt.. wkurzył mnie!
OdpowiedzUsuńAle Justin naajlepszy i tak :)
Dawaj kolejny! ;D
Dawaaaaaać kolejny! ^^
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać! :D
________________
Zapraszam!
pomaranczowy-zapach-marzen.blog.pl
Boję się tego Santorio.. Mam nadzieję, że dzisiaj kolejny rodział, c'nie?
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji <3
20 komentaaaaaaaarz ! Wohohoho :D
OdpowiedzUsuńMatt niech spada! ;p
Pozdrawiam.
Ja bym bardzo chciala zebys robila takie momenty jak wtedy kiedy Jus byl pijany , to bylo ciekawe *-* :D czekam na dalszy rozdzial ! <3
OdpowiedzUsuńNarazie nie mialam takich zamiarów, ale zobaczy sie później :)
Usuń"- Mówiła, że cie tam nie było.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że byłam! - krzyknęłam udając oburzoną. - Czasem Pani Martin myli mnie z jej sąsiadką, Emily. Mamy nawet podobne imiona. - zaśmiałam sie sztucznie, by tylko przekonać rodziców. Nie istniała żadna Emily, która była sąsiadką Carly.
- Faktycznie. - przyznali mi racje."
Dziwne, że jej uwierzyli......................
Pozatym opowiadanie """troche""" zaczyna być podobne do SA. Mam nadzieje, że to nie będzie kopia Signed Anonymous.
Tak pozatym, to rozdział jest dobrze napisany, więc życze Ci weny ♥
Faktycznie, moglam dodac jeszcze fragment 'Emily byla wymysloną sądziadką. Poslugiwałam sie nią, zeby wyplątac sie z sieci rodziców. Slyszeli o niej nie raz.' czy cos w tym stylu. Przepraszam. Jezeli chodzi o SA, to nie wiem, co przypominaci o nim w moim opowiadaniu, mozliwe ze to zdjecie, ale uwierz mi, to jednorazowe. Ta sprawa z tym zdjeciem ma drugie dno ale ciii ;) i napewno nie bedzie to kopia SA! :)
Usuńto dobrze, naprawde podoba mi się to opowiadanie i ciesze się że nie będzie kopią SA. *uff* Pisz dalej, bo dobrze Ci to idzie <3
UsuńDjmgmlsbkkvg genialny rozdział, zresztą jak zawsze
OdpowiedzUsuńTroche mi jej szkoda bo Matt ją zdradził mam nadzieję że zerwie z tym dupkiem, jak już to zrobi to ma Justina :D
Czekam niecierplwie nn
@Fucked_Up_Kid
Rozdział jest genialny <3
OdpowiedzUsuńBoże już nie mogę się doczekać aż przeczytam następny rozdział <3
Świetny rozdział. Mam nadzieję, że w dalszej części będzie więcej sytuacji z Santorio, a Jus będzie starał się ją ochronić. Niech ona zrywa z Matt'em!!! / @Zaniloliry_wife
OdpowiedzUsuń